Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-)

Terror i jego perypetie ;-)

3 czerwca 2016

A co, jeśli porwie mnie ufo?




Ostatnio zapowiadałam, na naszym fejsbukowym profilu, że poczytać będziecie mogli o moich narzekaniach spacerowych. Nie będzie to post, o właścicielach psów z naszego osiedla, bo taki się już pojawił (TUTAJ-klik). 

Dziś o tym, co mnie denerwuje w moim psie, a czego nie jeden mi pewnie zazdrości i uzna te wywody, za wymysł wariatki, która powinna się cieszyć tym co ma, bo inni pracują na to latami, często nie osiągając zamierzonego efektu nigdy :-) 

Więc dziś drodzy czytelnicy, jak na spowiedzi, przyznam się Wam, że moim jedynym problemem spacerowym z Terrorem, (prócz tarzania w psim Channel No 5)  jest to, że zbyt blisko trzyma się mnie. Tak, mnie! 
Plącze się toto pod nogami, wciąż wymagając mojej uwagi. A to aportowania, a to ćwiczeń. Albo po prostu wyprzedzi mnie na 5 metrów do przodu i co 10 kroków odwraca się, lub przystaje by sprawdzić, czy przypadkiem nie zjadł mnie jakiś leśny stwór.
Nie oczekuję od niego oczywiście, że będzie polował, czy gonił zwierzynę leśną. (Zwykle w  takich przypadkach patrzy z ciekawością na małe zwierzęta, przy zauważeniu większych zwyczajnie 'wynajmuje mnie' na swojego ochroniarza i chowa za moimi plecami) 
Nie oczekuję również, że będzie znikał z moich oczu na długie minuty, eksplorując leśne tereny. Ani tego, że w ogóle będzie znikał z zasięgu mojego wzroku, nie. Ja po prostu chciałabym, żeby mój pies choć trochę czasu był podczas spaceru po prostu.... psem. Sam z siebie i sam ze sobą pobiegał, nie patrząc co chwila czy jestem obok. Bo owszem jak powiem mu z entuzjazmem "Biegaj Te, biegaj" to myrdnie raz, drugi ogonkiem, niczym Usain Bolt zerwie się do biegu, z tym że na 50 metrów i tu następuje magiczne przekroczenie linii bezpieczeństwa. | STOP, mame zbyt daleko. |  I stanie cielak, wpatrując się we mnie, jakby obliczając ile czasu zajmie mi dojście, by linia bezpieczeństwa znów została wydłużona. Po czym schemat się powtarza.

Czasem zdarza się, że Terror "zawącha" się gdzieś przy ścieżce, a ja maszerując dziarskim krokiem, zauważam brak psa, gdy robi się dziwnie luźno wokół mojej przestrzeni osobistej. Wtedy przystaję, odwracam się i albo :

a) Pies tarza się w zwierzęcych odchodach, tudzież padłej zwierzynie. Bez konsumpcji wyżej wymienionych. Reagując w trymiga na moje wołanie z nutką obrzydzenia w głosie. I przerażenia, bo ktoś to śmierdzielstwo musi potem wykąpać..
b) Pies podnosi głowę i z paniką gna w moją stronę, jakby z obawy, że jest już za daleko mnie.


Zdaję sobie sprawę, że z pewnością jest to częściowo moja wina, bo w okresie szczenięcym obficie nagradzałam psa, za przebywanie w moim pobliżu, przy nauce przywoływania, gdy pies był (jak mi się wtedy wydawało) zbyt daleko mnie czyli odległości do ok. 50m od razu wołałam go do siebie. 
Wobec tego mam takiego psiego ciapę, który na krok sie nie ruszy beze mnie, jakby myśląc że reszta świata nie jest wystarczająco interesująca... 

Nawet gdy spotkamy jakiegoś psiego przyjaciela, Terror bawi się raczej blisko ludzi, rzadko wybiegając gdzieś dalej. Ewenementem jest jeden psiak, Bingo (mix jrt z kundelkiem, adoptowany z fundacji) z którym Terror potrafi oddalić z zasięgu mojego wzroku, lecą razem gdzieś w las i słuch po nich zanika na chwilę. Jako, że z natury jestem panikarą, od razu widzę gdzieś z tyłu głowy, jak mój pies się gubi, a później trafia w inne ręce, albo po prostu tuła się po lasach wycieńczony. I wtedy po dwóch, trzech minutach od "ucieczki" psiaków zaczynam wołać i Te, który chwili zjawia się z powrotem.

Chciałabym pokazać psu, że świat jest piękny nie tylko obok mnie, ale można też czasem wybiec w łąkę, las na odległość większą niż te 50m, nie zgubić się i nie szukać wzrokiem opętańca gdy na sekundę zniknę z pola widzenia.... 



A jak Wasze psy zachowują się podczas spaceru? Idą obok, czy raczej biegają szczęśliwe z życia? 



Read More

23 maja 2016

Chuckit! Fetch Medley - porównanie trzech piłek



Z pewnością każdy z Was słyszał o piłkach Chuckit!
Ostatnio w nasze ręce wpadł zestaw trzech piłek o nazwie Chuckit! Fetch Medley S.
Jako że są one w zestawie, pokusiłam się o jedną recenzję, zamiast trzech. A więc zaczynajmy! 


W rozmiarze S, każda z piłek ma 5cm średnicy, wydawało mi się to wystarczającą wielkością dla JRT, jednak dla Terrora spokojnie mogłyby być nieco większe. Pierwsze moje wrażenie po otrzymaniu przesyłki? "Ups, to chyba nie był zbyt dobry wybór."

Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że jestem zwolenniczką twardych piłek, które mocno odbijają się od podłoża. Tutaj wszystkie trzy są dość miękkie, a ich odbijanie nie jest najmocniejsze aczkolwiek nie jest tak, że kiepsko odbijają się od podłoża. Po naszej ulubionej Zogoflex Jive, która zaginęła nam w górach, poprzeczka jest podniesiona wysoko :-)


Przeglądając internet, ceny zestawu są różne zaczynając od 48zł, a gdzieniegdzie są nawet po 65zł!
Ze wszystkich sklepów, które przejrzałam najtaniej (48,62zł) zestaw kupicie w sklepie www. AB-ZOO.pl (klik)
Tutaj (klik) podaję bezpośredni link do piłeczek. 
Swoją drogą, wcześniej nie zdarzyło mi się natrafić na ten sklep, a szkoda, bo ceny są konkurencyjne :-)


Przejdźmy więc do omówienia poszczególnych piłek:





1. ERRATIC - czyli piłka, którą charakteryzuje nieregularna powierzchnia. Dzięki temu odbija się ona w nieprzewidywalny dla nas i psa sposób. Na betonie, czy kostce faktycznie zdaje to egzamin, ale tyczy się to tylko twardych powierzchni. Posiada dwa otwory na przewleczenie sznurka, niestety wtedy cała idea nieregularnej powierzchni traci swoją moc. Największym minusem jest chyba kolor, bo wiosną i  latem najłatwiej ją zgubić. Jest najtwardsza z całej trójki, ale jednocześnie najsłabiej się odbija (jeśli chodzi o wysokość) Chropowata powierzchnia sprawia, że łatwo ulega zabrudzeniom i najsłabiej czyści. Z całej trójki uważam ją za najmniej trafioną. Gdybym miała kupić ją jako pojedynczy element, pewnie bym się nie zdecydowała. Moja ocena? 4/10.












2. MAX GLOW - Piłka świecąca w ciemności i to jej największa zaleta. Przy pozostawieniu jej na dłuższy czas, na promieniach słonecznych świeciła nawet ok. 40 minut. Przy naświetleniu światłem sztucznym wytrzymała ok. pół godziny, więc nie ma większej różnicy. Świetna opcja na wieczorny trening. My co prawda takich nie robimy, ale na zabawę w domu też super się sprawdza! :-) Ta wersja odbija się lepiej od poprzednika, ale wciąż nie jest to jeszcze "TO". Tutaj również znajdziecie otwory, służące do przewleczenia sznurka, w tym jednak wypadku jest to fajna i przydatna opcja do przeciągania się :-) Plusem jest też to, że bardzo łatwo się czyści. Przy kontakcie z psią śliną, nie ślizga się w ręce. U nas egzamin z użyteczności do zabawy zdała z całkiem dobrą oceną 7/10 :-)








3. WHISTLER. To chyba mój faworyt spośród całej trójki. Mimo, że ma nieco chropowatą, to czyści się dość łatwo. Odbija się trochę wyżej niż poprzednicy, a dodatkowo "gwiżdże" podczas lotu. Niestety aby wydobyć dźwięk trzeba rzucić dość mocno, lub użyć przeznaczonej do tych piłek wyrzutni. Jednak pomimo tego, że moje rzuty przypominają raczej nieporadne machanie rękami, to kilka razy udało mi się zagwizdać piłką :-) Przy użyciu wyrzutni, dźwięk jest całkiem nieźle słyszalny, co może być dobrą opcją aportowania dla psów niewidomych :-) 
Tutaj otworów w piłce jest więcej, bo aż 4! Dwa z nich służą do uzyskania gwiżdżącego dźwięku, pozostałe dwa do przełożenia sznurka. Z tym, że tak jak w  przypadku pierwszej piłki, nie widzę zasadności przewlekania jej, ze względu na inne zastosowanie.  Jak dla mnie 8/10







Podsumowując mimo, że ERRATIC nie przypadła mi zbytnio do gustu, to za niską cenę otrzymujemy zestaw aż trzech piłek, wytrzymałych i atrakcyjnych z wyglądu. Myślę więc, że jest to dobra inwestycja :-)





A Wy macie jakieś doświadczenia z którąś, z opisanych piłek? Zdecydowalibyście się na taki zestaw, a może już  go posiadacie i macie wyrobioną opinię?


 Możecie podzielić się wrażeniami w komentarzach :-)







Read More

10 maja 2016

Kartka z pamiętnika - czyli spotkanie z bratem, okiem psa.







Na początek, dla tych co mego fejsbuka namiętnie nie oglądają, wkleję informację, jaką z pomocą mamy dodałem ostatnio na profil. To znaczy ja dyktowałem, mame stukała w te durne, małe kwadraciki zwane klawiaturą.

22.04 Rano

"Nastawiłem ucho i już wiem co w trawie piszczy!! Słyszałem słowo "spacer"! Ale to nie jakiś tam zwykły spacer, tylko taki magiczny! A to wszystko dlatego, że do mame napisała (ponoć) jakaś miła kobitka i powiedziała, że jest w posiadaniu jednego z moich braci! Czaicie!? Notabene brat ten, jest tylko kilka minut starszy. No i mamy nasze wzięły i postanowiły się spotkać. Wobec tego jutro będę hasał po łące z moim rodzenstwem! Nie moge się doczekać, szczególnie, że mame obiecała nam zrobic super, hiper wypasioną sesję zdjęciową! (Taaa, raczej zwykle foty) Bardzo jestem ciekaw, czy brat mój zwany Adonisem, okaże się równie super gościem co ja 
Emotikon glasses Sądząc po imieniu to niezły z niego pies na baby! 

Emotikon grinNie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę się doczekać jutra!"




Wieczorem:
Dzień minął szybko, choć w domu bez pańci nudziłem się niemiłosiernie. Jednak gdy tylko wróciła z pracy, zabrała mnie na długi spacer, a później za robienie obiadu. Oczywiście jak co dzień pomagałem m.in. dzielnie stojąc w kuchni, plątając się pod nogami i tęsknym wzrokiem wypatrując kawałków mięsa, które miały lecieć w paszcz moją, niczym manna z nieba... 
Przed pójściem spać pani szepnęła mi jeszcze na uszko, że rano pójdzie do pracy (Od kiedy Ona pracuje w soboty, ja się pytam?!) a następnie szybko po mnie przyjedzie i zabierze mnie na ten spacer, o którym tak głośno w naszym domu od kilku dni.. 
Z ekscytacji nie mogłem zasnąć. Spróbowałem nawet zachęcić mamę do zabawy, przynosząc z łazienki spracowaną skarpetę pana, ale nie była zadowolona i odbierając łup, nakazała powrót do łózka w celach regeneracyjnych. Tym razem, z obawy o jutrzejsze wyjście posłuchałem, grzecznie układając się w nogach pana mojego. 


23.04 
O poranku pisał Wam nie będę, drodzy czytelnicy, bo zanudzać Was nie chcę. Litość trochę mam!
W południe przyjechała mame, z radości popuściłem trochę na kuchenną podłogę. Mame zadowolona nie była, trochę nawet palcem pogroziła, że przecież "dom to nie kuweta..", później się nabijała "Taki duży a jak szczeniak leje!". Za karę musiałem poczekać aż pani posprząta moje khm... Moje małe przewinienie. Ale już chwilę później zapakowała mnie na przednie siedzenie, a wszystkie tobołki do tyłu auta. Na pierwsze spotkanie przyjechała do nas ciocia Asia i Ado (mame obiecała, że następnym razem jedziemy do nich!)
Wysiadając z auta, od momentu gdy poczułem pod łapami miękkie leśne podłoże, zrozumiałem że ten spacer nie będzie zwykły! Nagle moim oczom ukazałem się JA, tylko jakby szczuplejszy i  trochę bardziej czarny. Ale tak to! Nosz psia mać! Kropla w kroplę!
Mame mówiła, że to mój starszy brat, na początku wcale go nie pamiętałem, ale później geny dały o sobie znać..
No więc my jak to osobniki czterołape, ogoniaste i lubujące w zabawach węchowych, postanowiliśmy obwąchać swoje tyły, a po takim przywitaniu zabraliśmy się za zabawę w gonionego.
znowu jestem z tyłu!

Później rozruszaliśmy swoje stawy skacząc ku niebiosom z zamiarem schwytania piłek.
Mamy nasze, obie nieco 'fajtłapowate' w kwestii dalekich rzutów, korzystały ze wspomagacza, zwanego dumnie 'wyrzutnią'.



Ale hopsam równie wysoko!






vs



Nie obyło się również bez robienia przez mamę pseudo-portretów, tak aby uchwycić nasze braterskie podobieństwo. A Wy jak sądzicie, jesteśmy podobni?



vs


no i razem:









Nie żebym był skarżypytą,o nie! Ale przyznam szczerze, że muszę się Wam trochę wyżalić, w kwestii traktowania mnie przez mojego brata. Otóż Ado bardzo usilnie chciał zabrać mi piłkę :( 
Kilka razy nawet się pokłóciliśmy  tego powodu, a raz ugryzł mnie w tyłek :( 
Przestraszyłem się i później odbiegałem jak tylko zobaczyłem, że też przybiega po piłkę, która mi się bardzo spodobała, ale po którymś razie nie wytrzymałem i odgryzłem się, z czego powstała niezła awanturka! Potem nasze mamy wspaniałomyślnie rzucały dwie piłeczki, bo jedną nie mogliśmy się wspólnie cieszyć.








ta zaciętość!


i mord w oczach!

żeby na koniec ładnie zapozować razem do zdjęcia:-)



Na koniec poszliśmy jeszcze nad jeziorko, gdzie wspólnie pływaliśmy! Było cudownie, choć wiatr wiał niemiłosiernie, wobec czego już po kilku minutach mamy musiały zapakować nas w ręczniki i koce, bo trzęśliśmy się jak osiki na wietrze
Mimo kilku kichnięć pod wieczór zabawa była przednia, a ja po pożegnaniu z ciocią i Ado padłem w domu jak mucha, którą mama nieskutecznie próbowała ubić w samochodzie. :-) 


zmoczeni i przemarznięci







ale za to bardzo szczęśliwi!









Read More

26 kwietnia 2016

Dogtrekking - Puchar Polski w Lublińcu 16.04.2016


Chociaż minęło już trochę czasu, to grzechem byłoby nie wspomnieć o rozpoczęciu Pucharu Polski w dogtrekkingu. Impreza odbyła się 16.04. w Lublińcu. Trzyosobowa ekipa z Zabrza, poszerzyła się o całe pozostałe  grono, z mojej debiutanckiej wyprawy w Wiśle (Link).
Tym razem dotarliśmy z Terrorem bez żadnych przygód po drodze, chociaż jak zwykle to już bywa, przybyliśmy na ostatnią chwilę... (Kto wymyślił wczesne wstawanie?!)
Na miejscu udało nam się w końcu spotkać Małgosię z Ruby i Baloo! 



Baloo
Ruby i Bal
Zdj. Małgosia B. 



To szaleństwo w oczach! 






W imprezie wzięło udział ponad 350 zespołów, a trasa liczyła sobie odpowiednio 17km (mini) 25km (mid) oraz 40km (long). 
Standardowo wybraliśmy trasę najkrótszą, choć coraz mocniej przekonuję się jednak do MID! 
Organizatorzy stanęli na wysokości zadania, kierując nas na piękne, malownicze tereny. Czytanie mapy już po raz kolejny nie sprawiło nam żadnego kłopotu. Po drodze zaliczyliśmy bufet i kilka chwilowych pauz na zaspokojenie pragnienia, lub kąpiele (Terrora!) w rzeczkach i jeziorkach. Furorę robiły jak zwykle moje parówki, których nie mogło zabrakąć i tym razem :-) 


Fot. Patrycja Szulc


W czasie trasy oczywiście wszystkie kałuże należały do młodego, choć wyglądał znacznie lepiej niż Cherie, której podwozie wołało o pomstę do nieba! :) 

zdj. Paweł Kali.


Terror w czasie marszu zakochał się podwójnie. Najpierw w malutkiej Eluni, a następnie w Yuki, która była bardzo niechętnie nastawiona na natrętnego adoratora...



Organizatorzy postarali się, żeby trasa prócz lekkiej i przyjemnej, była również zaskakująca. 
Elementem zaskoczenia okazał sie strumień w środku lasu, który trzeba było przeskoczyć (niechybnie mocząc przy tym część nogi :D ) lub iść się kawałek dalej, by przejść przez przewrócone drzewo. Ja wybrałam pierwszą opcję i lekko ugrzęzłam nogą w błocie, na szczęście Hi-Tec'ki uratowały moją stopę i mokra okazała się tylko część nogi.

zdj. Paweł Kali


 Trasa jak zwykle przebiegła w wesołej atmosferze, na luzie i bez pośpiechu, przez co wraz z Ewą i Dominiką doszłyśmy do mety prawie na szarym końcu.. Ale jak ktoś woli pstrykać foty nad jeziorem, zamiast pędzić do mety.... 
Ewa i Dominika





Tuż po przybyciu na metę, Terror nieco zmęczony, ja wcale! 



Następnym obowiązkowym punktem był smaczny, lecz niewielki  posiłek regeneracyjny. Terror w tym czasie odpoczywał już w aucie. Trzy sierotki, przyłapane na pałaszowaniu :

zdj. Paweł Kali.



Tuż przed rozdaniem dyplomów, okazało się, że zdjęcie, które zrobiliśmy po powrocie na metę, a koleżanka wrzuciła na swój instagram z odpowiednim otagowaniem, (Dzięki Natalia!)
okazało się tym szczęśliwym i wygrałam buty z firmy Merrell!
Tutaj zwycięskie foto: 
















 



















I z trochę innej 
perspektywy:






zdj. Merrell


Podsumowując dogtrekking był jak najbardziej udany, z każdej kolejnej edycji jestem bardziej zadowolona. To bardzo wciągające i polecam wszystkim taką formę rozrywki i spędzania wolnego czasu! 


Tutaj jeszcze kilka fotek na koniec :-) 

Terror - dentysta :-) 

Tyle szczęścia na jednym zdjęciu! 

Tak się zdobywa psią miłość! :) 

Elunia

Yuki

Gender-Hunter :)

Cherie










Resztę albumu możecie obejrzeć na naszym fejsbukowym profilu, o tutaj KLIK. :)
Read More

15 kwietnia 2016

Niebieski Dogtrekking w Zabrzu 02.04.2016



02.04 rozpoczęliśmy tegoroczny sezon dogtrekkingowy.  
Dogtrekking zorganizowała ekipa Wild Dogs Team, wielki szacun dla Was! :-) 
Impreza należała do tych charytatywnych, a cel zbiórki był szczytny, ponieważ całość dochodu została przeznaczona dla dzieci dotkniętych chorobą autystyczną. Suma jaką udało się zebrać, była niemała, bo 4,600zł ! Choć przyznam szczerze, że mogłaby być nieco większa, gdyby wolontariusze stali z puszkami. Z pewnością przy takiej ilości osób udałoby się zebrać kilkaset złotych więcej, ale może w przyszłym roku organizatorzy rozważą i taki sposób na zebranie większych środków. 


Do Zabrza dotarliśmy prawie na ostatnią chwilę, bo piętnaście przed dziewiątą. Oczywiście zaspałam, zapomniałam zatankować dzień wcześniej, a kilka kilometrów od domu złapała mnie policja na fotoradarze, więc straciłam kolejne kilkanaście minut, tłumacząc że przecież bardzo się spieszę! :) Na szczęście udało się dotrzeć przed czasem i zdążyłyśmy z dziewczynami wpisać się w biurze zawodów. Tym razem nasza wyprawa to taki babski wypad, bo szłam z dwoma kochanymi Ewciami. Jedna z nich prowadzi fp pożeracza wszystkiego, żebradora pospolitego - Huntera <klik> :)
Druga jest okropną gadułą, ale słuchać jej można godzinami :-) 
W tak zgranym i zabawnym trio musiało być wesoło! 

I tak po jakimś półgodzinnym staniu w kolejce ruszyłyśmy gdzieś tam, na szarym końcu. Trochę ze względu na Terrora i jego przerażenie wszystkimi obcymi psami, pierdyliardem zapachów i sytuacją z którą ostatnio miał do czynienia we wrześniu, a trochę ze względu na to, że chciałyśmy iść sobie swoim tempem, nie biegać i nie ganiać, a po prostu spokojnie, bez ciśnień przespacerować się ze swoimi czworonogami. 

Punktów kontrolnych było 12, wszystkie były łatwe do odnalezienia, a ja w końcu nauczyłam się poprawnie czytać mapę. (Chapeau bas dla mnie!)  Podobało mi się, że wszystkie punkty kontrolne nawiązywały do postaci z bajek. Dogtrekking nosił nazwę "niebieski" i w związku z tym wszystkie postacie z bajek były tegoż koloru. I tak w naszej karcie zawodnika znalazły się m.in. różne Smerfy, Kłapouchy, Dżin z lampy Alladyna, Dory z "Gdzie jest Nemo?", czy Zuzu z filmu "Rio", którego można było znaleźć w głębi tunelu. 
Trasa liczyła sobie 14km i udało nam się ją ukończyć w 2:30h, na miejscach 28-30 w kategorii kobiet, na ok. 60 możliwych, co i tak jest niezłym wyczynem, patrząc na to że nie spieszyłyśmy się zanadto.

Po dotarciu do mety i ogarnięciu się poszłyśmy na świetną polanę, przed jednym z punktów kontrolnych (bodajże 12) żeby wybiegać piesy. Nie byłyśmy jedyne, zebrała się tam kilkunastoosobowa grupa ludzi, tak że pieski mogły sobie swobodnie pohasać bez smyczy :-) 

Następnie udałyśmy się na losowanie nagród, co było świetną niespodzianką, bo każdej z nas udało się coś wygrać :-) Ja wygrałam ekologiczną miskę z Beco Pets :-) Niestety jest ona w rozmiarze L i jest wielkości połowy Terrora, ale zostawiłam ją, może kiedyś uda się nam wymienić ją na mniejszą :-) 

Podsumowując: Pomimo niezbyt przyjemnych przygód przed dogtrekkingiem, to sama impreza udała się wspaniale i oboje trochę zmęczeni dotarliśmy do domu, już bez żadnych niespodzianek :-) 
Teraz zagrzewamy łapki i nóżki na otwarcie sezonu Pucharu Polski, w Lublińcu, gdzie będziemy startować na trasie MINI. Może uda się spotkać kogoś z psiej blogosfery? :) 


I porcja zdjęć :-) 

od lewej Ewa S. z Hunterem, Ewa T. z Cherie i my :-) 

fot. Ewa S.

fot. Ewa T.

fot. Sheri on Tour

Ewa i Cherie fot. Sheri on Tour




Jutro, już w nieco większej ekipie, wybieramy się na rozpoczęcie Pucharu Polski :-) 
Mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez przykrych przygód, trzymajcie za nas kciuki, żeby czas był możliwie jak najlepszy no i żebyśmy się nie zgubili po drodze ani razu :-) 







Read More

8 kwietnia 2016

Co noszę w psiej nerce? :-)

Do zabawy wyzwał nas ObiFru Team :-) 


Pytanie brzmiało, co noszę w psiej nerce? A więc w nerce nie noszę kompletnie nic, bo takowej nie posiadam! :D Nie wiem dlaczego, mam wrażenie, że nerka byłaby dla mnie za mała i nie pomieściłaby wszystkich moich pierdół (bo przecież miejsce musi być też na moje drobiazgi!) Dlatego tak często spotykane wyposażenie psiarza, czyli nerkę, zamieniłam na sportową torebkę. Moja jest już bardzo, bardzo wysłużona, tu i ówdzie brakuje białej skórki, ale mam wrażenie, że taka torebka to więcej miejsca. Wyglądać nie musi, ważne by była pojemna! :-)


Okej, przejdźmy zatem do rzeczy :

1. Pierwszym obowiązkowym elementem wyposażenia są parówki. Często kroję je przed wyjściem, na małe porcje, ale równie często zdarza się tak, że wychodzę na spacer "na głodniaka" więc zabieram sobie ich większą ilość w folii i w trakcie spaceru podgryzam sobie, jak Terror nie patrzy :D


2.  Karma lub smaczki kupne. 

3. Piłka Zogoflex Jive,  (recenzja - klik), która w dalszym ciągu wciąż pozostaje naszą ulubioną piłką, a Terror wręcz ją ubóstwia :-)

4. Worki na kupy. Czasem przydają się na osiedlu, ale rzadko, bo Terror woli leśne gęstwinki, gdzie nie trzeba sprzątać (No wiecie, żuki gnojarze też muszą mieć co jeść! :D )

5. Bucik. Nigdy nie wiadomo, kiedy łapka się skaleczy, więc bucik może się przydać.

6. Telefon - obowiązkowo. Jako, że lustrzankę posiadam tylko od święta, pożyczając ją od szwagierki, a zdjęcia czasem trzeba pstryknąć, toteż telefonu (naładowanego!) nie może zabraknąć :-) 

7. Butelka z wodą. Z półlitrowej napijemy się i ja, i pies. + do tego miska silikonowa 

8. Gaz policyjny (tylko czasami, na dłuższe lub nieznane trasy) Nigdy nie wiadomo co może zaskoczyć w lesie, no a Terror to raczej przeciwieństwo psa obronnego :D

9. Lizawka z trixie o smaku boczku. Terror ja uwielbia, a ja nie muszę budzić rąk. Przydaje się. I uwierzcie na słowo,  smakuje jak przypalony boczek :D


10. Dodatkowa obroża i krótka smycz
To tak awaryjnie, z naciskiem na BARDZO awaryjnie, w razie gdyby coś stało się z szelkami, czy smyczą albo napotkałabym jakiegoś zagubionego bidoka, którego nijak dałoby się przetransportować. Smycz już raz się przydała, w takiej właśnie sytuacji :-) 





To jest podstawowe wyposażenie. W zależności o tego dokąd się wybieramy tych rzeczy jednak przybywa i czasem torebkę zamieniam na plecak :-)

A ja jestem ciekawa co w swojej nerce/nerkach nosi Team Collie & Malinois czyli G'Iro i Suri - W takim razie Agnieszka -  Twoja kolej! Co trzymasz w psiej nerce/nerkach? :)


Read More

5 marca 2016

LBA :)


O tym czym jest LBA chyba nie muszę nikomu tłumaczyć zatem przejdę do rzeczy :-) 






Nominację otrzymałam od Wioli z Prawie Owczarkowe Love   oraz od Marty z Mango - Whippet z pasją . Jako, że pierwsza "wyzwała mnie" Wiola, to od jej pytań zacznę :-) :


  • Najfajniejszy post, jaki przeczytałaś/przeczytałaś ostatnio na jakimkolwiek blogu/ogólnie w internetach.

Hmm... Bardzo ciężko to stwierdzić, gdyż prawie codziennie wchodzę na setki stron internetowych, z wielu wynoszę coś ciekawego/przydatnego. Z pewnością moim ostatnim 'hitem' okazał się poradnik Natalii o tym, jak nauczyć psa odbijać się od pionowych powierzchni, który że tak powiem "spadł mi z nieba" bo od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie nauczenie tego Terrora, a pomysłu jak to zrobić jakoś brakowało. A to już nie w psim temacie, ale wczoraj życie uratował mi przepis na pyszne placuszki z cukinii (a to mi tam, podlinkuję!) wyszły genialne, także polecam :-) 

  • Skąd czerpiesz pomysły na posty?
Różnie, na prawdę. Przede wszystkim z głowy, dalej z pytań znajomych, z przeczytanych wcześniej stron internetowych, książek. Najbardziej jednak staram się, żeby posty miały wydźwięk na jakiś konkretny temat. Nic tak nie denerwuje, jak "Puszek, który zrobił dziś kupkę" bla bla bla ... :-) 

  • Ulubiona psioksiążka/psiofilm.
Uwielbiam film "Maska" !! Choć oczywiście to nie pies gra tam główną rolę, to któż nie uwielbia filmowego Majlo? :) I jest jeszcze "Marley i ja" ahh <3 

  • Największy dotychczasowy sukces/najważniejsze dotychczasowe wspomnienie w Waszej psioludzkiej relacji?
Każde wspomnienie jest dla mnie ważne. Każdy mały sukces i pogłębianie naszej więzi. Ciężko mi wybrać jeden moment, ale chyba największą radość sprawił mi widok Terrora nad morzem. Nasz kilkudniowy pobyt był wyjątkowy pod każdym względem i już nie mogę doczekać się ciepłych dni, żeby tym razem zabrać nasze 'maleństwo' w dalsze zakątki świata :-)

  • Pamiętacie Wasz wspólny pierwszy dzień? Jeśli tak to dawać, jestem mega ciekawa, jak minął.
Oooo tak pamiętam doskonale :-) 
Pojechaliśmy po Terrora pod Warszawę, jakieś 400km od domu. No cóż przygoda z psem zaczęła się od zwymiotowania zawartości żołądka na kocyk, w którym został zawinięty. Przerwy co pół godziny na siku nie dały żadnego rezultatu, wytrzymał do samego domu i pierwsze co zrobił po wejściu i zapoznaniu się z zakamarkami to oczywiście mokra plama :-) 
Dalej kilka minut zabawy, żeby oswoił się z nami i nowym miejscem no i z racji na późną porę, pójście spać. Taak, w planach był kategoryczny zakaz wpuszczania psa na łóżko, ale po 10minutach piszczenia małego szkraba ulegliśmy :( I tak pies, który miał być Samborem, został Terrorem :-) A teraz jest podkołdernikiem pospolitym :D 


  • Nie byłabym sobą gdybym nie musiała zobaczyć. Ulubione zdjęcie Twojego autorstwa.
Mam trzy, mogą być? :D 



  • Czy jest coś o czym powinnam napisać na swoim blogu?
Nie napiszę o czym powinnaś, ale co mogłabyś zamieścić :-)  Lubię czytać o tym, kto jakie ma problemy z psami, jak się objawiają, czy i jak nad tym pracujecie. Oprócz tego może jakieś zabawne historyjki z Waszego wspólnego życia, przypadki dziwnych psiarzy ? :D 



I pytania od Marty :

1. Najlepszy psi przyjaciel Twojego pupila/pupili?

Po pierwsze, mój pies przyjaźni się ze wszystkimi psami, które to aprobują. Ale chyba takim naj naj, jest kundelek w typie JRT - Bingo. 
Jedyny, który potrafi wiecznie plątającego się przy moich nogach Terrora, wyciągnąć na manowce i nie wracać kilkanaście minut :-)



2. Co najbardziej motywuje Twojego psa/psy (zabawki, smakołyki itp.)?

W zasadzie wszystko, co tylko mu zaproponuję. Jednak ja wolę raczej pracę na smaczki, zabawka zbytnio wybija  go z rytmu nauki. 

3. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku i dlaczego?

Zdecydowanie jest to lato! Kąpiele w jeziorze, morzu, rzecze, wylegiwanie się na słońcu, grill w rodzinnym gronie. Dla takiego zmarzlucha jak ja, lato daje zdecydowanie więcej możliwości na przyjemne spędzenie czasu na dworze! :)

4. W czym najbardziej przypominasz swojego psa/psy (np. jakaś Wasza wspólna cecha charakteru)?

To chyba on przypomina mnie! :P Chyba najbardziej to lenistwo, zagrzebywanie się w czeluści kołdry i spanie tak długo, jak tylko jest to możliwe :D 

5. Twoja ulubiona książka poświęcona psom?

Jeszcze takiej nie znalazłam, ale gdy tak się stanie, to uzupełnię to miejsce :)

6. Twój ulubiony psi blog?

Mam ich kilka, więc żeby nikogo nie faworyzować, ani też nie urazić zostawię tą odpowiedź dla siebie :-)

7. Wpisy na blogach jakiego rodzaju najbardziej lubisz czytać (HaulPsia szafaDIYJak nauczyć...? itp.)?

Tak jak już wspomniałam w pytaniach od Wioli, chyba najbardziej lubię takie opowieści z życia wzięte. Nie mam tu na myśli nic nie wnoszących pierdół typu: "byliśmy na spacerze z tym i tamtym , pieski się powąchały, pobawiły i wio do domu", ale raczej takie opowiastki jak żyje się z innymi psiarzami, jakieś zabawne przygody jakie Was spotykają czy problemy, z którymi się borykacie.

8. Twoja ulubiona dyscyplina sportu kynologicznego?

Zdecydowanie frisbee! <3 (Chociaż sama jestem antytalenciem jeśli chodzi o rzuty)

9. Twoje ulubione zwierzęta domowe (nie licząc psów)?

Hmm, nie mam takich :-) Uwielbiam wszystko co żyje :)

10. Co myślisz o rasie whippet? Lubisz? Nie lubisz? Za co cenisz te psy, a jakie ich cechy Ci nie odpowiadają?

Kiedyś uwielbiałam wszystkie rodzaje chartów, teraz choć bardzo mi się podobają, to chyba nie zdecydowałabym się świadomie na zakup. Cenię je przede wszystkim za rodzinny charakter, łatwość przystosowania się do każdych warunków. Jedyne, co minimalnie mnie odrzuca, to ten zaokrąglony grzbiet, ale taki już ich urok! :) 

11. Twój ulubiony cytat związany z psami?

"Jest twoim przyjacielem, partnerem, obrońcą - twoim Psem. Jesteś jego życiem, miłością, przewodnikiem. Będzie twój - wierny i oddany do ostatniego uderzenia serca. Winien mu jesteś zasłużyć na to oddanie."/ M. Siegal /


Jako, że kiepsko czuje się wymyślając pytania (Pytania ze Złotych myśli kopiowałam od koleżanek :D ) to odpuszczę sobie dalsze nominacje, jednak dziękuję dziewczynom za pamięć o mnie. Niektóre pytania wymagały wytężenia mózgu :D 

Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-), AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena