23 października 2015

Kostka z kauczuku termoplastycznego od sklepu NaszeZoo.pl - recenzja +film

Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną Pani Magldalena, która reprezentowała sklep  NaszeZoo.pl  <klik> //// (FB ->klik) Dostaliśmy propozycję współpracy, w ramach Akcji Testowania Produktów. Na samym początku muszę wspomnieć, że kontakt był bardzo dobry, Pani Magdalena okazała się sympatyczną osobą, a przesyłka dotarła do nas w ekspresowym tempie! :-)

 Paczuszka zawierała:

- zabawkę firmy ZOLUX. - Kostka z kauczuku termoplastycznego.







Wygląd :

Kość ma 22cm długości, idealnie nadaje się dla psów wielkości Terrora. Myślę, że również dla większych psów będzie ona w dobrym rozmiarze. Kość posiada cztery główne otwory, przez które przeprowadzony jest polarowy szarpak. Dodatkowo są dwa małe otwory, w miejscach, które zaznaczyłam na czerwono. Niestety nie wiem jakie jest ich przeznaczenie :-) 


zdjęcie ze strony naszezoo.pl


tajemniczy otwór :) 






Informacja ze strony : 

Coś na ząb dla ulubieńca. Gryzak idealny na każda pogodę z przyjemnością zasili zabawki dla psa w Twoim domu. Wykonany przez francuską firmę produkt dostarczy pupilowi wiele godzin zabawy. Gadżet, który zaktywizuje ulubieńca i zatroszczy się o jego czas wolny. 
Kość skutecznie zmierzy się z kłami czworonoga i wyjdzie z tej batalii bez szwanku, starczając na dłużej Twojemu ulubieńcowi.  Dostępna w trzech kolorach zamieni zabawki dla psa w gadżety dla całego domu. Zatroszcz się o szczekającego przyjaciela już dziś! 



Moja opinia:



Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, na wcześniejszych zdjęciach - naszej zabawce brakuje polarowych szarpaków z obu stron :-) Zaraz wytłumaczę dlaczego. A właściwie pokażę na filmiku. Zapraszam do obejrzenia:






Jak widzieliście, polar po krótkiej zabawie rozciągnął się (to była pierwsza zabawa po odpakowaniu kości)
Jest to niewątpliwy minus ( i chyba jedyny) , bo Terror nie ma za dużej siły, a zabawa nie była bardzo zawzięta, dlatego psiaki, które szarpią się jeszcze bardziej czekałaby taka sama niespodzianka.
W związku z tym postanowiłam wyciągnąć całkowicie polar i zrobić z niego osobny szarpak. Połączyłam oba supły i zawiązałam warkoczyk :






Dzięki temu zyskaliśmy drugą zabawkę :-) 
Ale nie zrażajcie się! Dalej będzie lepiej :-) 


Sama kość jest wykonana z miękkiej, aczkolwiek wytrzymałej gumy. Da się ją zgnieść palcami, ale nie zostawia na sobie śladów zębów. Przez ostatni (ponad) tydzień stała się stałym elementem zabawy w ciągu dnia, oraz zabawką którą Terror dostawał gdy wychodziliśmy z domu. Kość jak do tej pory nie nosi żadnych śladów użytkowania. 











Na stronie nie ma podanej takiej informacji, ale postanowiłam sprawdzić jak kość ma się do wody.
I zdała test! Nie tonie, unosi się na wodzie - czyli będzie świetnym dopełnieniem do naszych letnich wypadów nad jezioro :-)
Ze względów pogodowych test musiał być wykonany w misce z wodą :)





Pierwszą myślą, gdy wyciągnęłam z kości polar, było "Kurczę! Może da się w te dziury wepchnąć żarcie!" 
Jak pomyślałam, tak zrobiłam :-)





Dzięki temu kość zyskała nie tylko w moich oczach, bo Terror był zachwycony, że przed naszym wyjściem z domu dostaje nie tylko zabawkę, ale i zagadkę jak te smakołyki wyciągnąć! Otwory z powodzeniem można posmarować pasztetem lub pastą do konga, tak by w trakcie podrzucania, smakołyki nie wypadły od razu. :-)



Udało nam się też zabrać kość na spacer (przez pogodę, spacer był bardzo błotny) Zabawka wyglądała oczywiście paskudnie! (Niestety nie zabrałam nawet telefonu, więc nie udało mi się zrobić zdjęć) Natomiast cały brud z łatwością udało zmyć się pod bieżącą wodą.


Gdzie i za ile kupić?


Kość można nabyć w sklepie NaszeZoo (klikając tu) w cenie promocyjnej 19,90zł (cena regularna 25zł)


Podsumowanie; PLUSY i MINUSY :

Uważam, że cena kości, w stosunku do jakości produktu, jest w porządku.

PLUSY:
- miękka, a zarazem wykonana z wytrzymałego materiału
- unosi się na wodzie
- po wyciągnięciu szarpaka, można używać jako zamiennik "konga" 
- niska cena

MINUSY:
- Polarowy szarpak bardzo łatwo się rozciąga
- I jeszcze jedno, ale nie do końca uznaję to za minus zabawki. Chodzi o sposób jej pakowania.
Po odcięciu tych plastikowych elementów, które łączyły zabawkę z opakowaniem w środku zostały ich kawałki. Z bocznych otworów na polar można było bez problemu to wyciągnąć, jednak ze środkowej części już nie bardzo. Nie przeszkadza to w żaden sposób w użytkowaniu, ale maniacy estetyki ciągle będą ten "odłamek" zauważać :-) 









Jak dla mnie (i Terrora) dajemy łapkę w górę! :) 





W paczce otrzymaliśmy również smakołyki (100g 8in1 o smaku kaczki oraz śliwki), których chyba nikomu nie muszę przedstawiać, oraz miły list, zaadresowany specjalnie do Terrora! :-)  (szkoda, że nie umie czytać, pewnie by się ucieszył)








Dla tych, którzy jeszcze nie poznali firmy:
Smakołyki nie zawierają glutenu, ani tłuszczu. Nie ma w nich też ani grama cukru.

Skład prezentuje się następująco:

-składniki pochodzenia roślinnego: proso 4%
-mięso i produktu pochodzenia zwierzęcego z kaczki 4%
-śliwka 4%


analiza :
-białko surowe 20%
-oleje i tłuszcze surowe 2,5%
-włókno surowe 1,5%
-popiół 5,5%

zawartość wilgoci 28%
Dodatki : witaminy, prowitaminy i chemicznie dobrze zdefiniowane substancje o podobnym działaniu (?). Witamina A, witamina D, związki substancji śladowych : Miedź 12mg/kg. Przeciwutleniacze, konserwanty i barwniki.



Nie jest to raczej skład marzeń, a właściwie do życzenia pozostawia bardzo wiele (Czy Pedigree nie ma podobnych składów procentowych jeśli chodzi o zawartość mięsa?)
Natomiast Terrorowi bardzo smakują te przysmaki, sama czasem nawet je kupuję :-)









Bardzo dziękujemy firmie NaszeZoo, za możliwość przetestowania zabawki. Polecamy się na przyszłość! :) 



Read More

17 października 2015

DOGTREKKING w Wiśle 26.09.2015

26 września, w Wiśle, odbył się Puchar Polski w dogtrekkingu.
To miał być nasz debiut i w sumie z dnia na dzień, co raz bardziej obawiałam się, czy sobie poradzimy.
Umawiałam się przez facebooka z ekipą Marley i My, ale bałam się, że mimo wszystko się nie odnajdziemy, że nie przypadniemy sobie do gustu. Mimo wszystko postanowiłam, że muszę spróbować! Nawet jeśli by się miało nie udać, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że te słowa są prorocze... :)



W sobotę rano wyruszyłam więc z domu z bardzo dużym zapasem czasu. Taa nie mogłam spać pół nocy, wywlekłam się z łóżka po piątej rano i o 6.20 wyjeżdżałam do Wisły, do której mam raptem 40km. W tych nerwach o mało nie zapomniałam książeczki zdrowia Terrora, co oznaczałoby że nie weźmiemy udziału wcale. Na miejsce dojechaliśmy koło 7, bo droga, która w moim zamyśle miała być zakorkowana.(w Wiśle była tego weekendu akcja Wisła za połowę, czyli wszędzie - noclegi,bary,restauracje itd. płaciło się połowę rachunku)
W rzeczywistości droga była puściutka, ja się nie spieszyłam, oboje z Terrorem byliśmy bardzo zaspani, ale podekscytowani nową przygodą :-)

O 7 rano, nie uświadczyłam nikogo, prócz organizatorów. Nie miałam zielonego pojęcia co zrobić z wolnym czasem, psioczyłam, że nie wzięłam książki żeby poczytać w ciepłym aucie. Trochę się przespacerowaliśmy, trochę posiedzieliśmy w aucie, aż nareszcie zaczęły parkować koło nas auta.
W większości byli to uczestnicy dystansu LONG. Moje przerażenie rosło z każdym nowym uczestnikiem. Wszyscy wyglądali tak profesjonalnie, a ja zagubiona wciąż kręciłam się od rynku, do auta.
Odprawę weterynaryjną udało mi się przejść, wtedy gdy ludzi i piesków było niewiele, więc Terror nie był zbyt mocno rozproszony. Jednak ten stan z minuty, na minutę się zmieniał. Te zrobił się niespokojny, chciał witać się ze wszystkimi psami.

Trasa MINI została wydłużona z 17, do 18km, a trasa MID skrócona do 18km.
Organizator uprzedzał, że warunki pogodowe w górach są bardzo trudne, że jest ślisko, mgliście a trasa do łatwych nie należy.



tak było o 7 rano :) 


Praktycznie przed samym startem w końcu udało się poznać z ekipą, z którą szłam już całą trasę. Odetchnęłam z ulgą, bo (nie wiem czy wspominałam) moje pojęcie o czytaniu mapy jest raczej kiepskie :)


przed startem



Na początku było wesoło, choć już przed pierwszym punktem kontrolnym powstało na jednym rozwidleniu małe zamieszanie. Część ludzi szła w lewo, inni w prawo. Początkowo warunki nie sprawiały większych problemów. Dopiero później zaczęło obficie padać, a mgła stała się bardzo nieprzyjemna i mocno ograniczała widoczność.
W pewnym momencie (pomiędzy pkt 2 i 3) straciliśmy chwilowo orientację, trochę się zgubiliśmy i chcąc skrócić sobie trasę przeszliśmy gęstym lasem, idąc głównie w dół i kilka razy mało brakowało żebym się przewróciła. 
Moja ekipa śmiała się, że chrzest mam pierwsza klasa i to prawda. Z minuty na minutę było co raz ciężej. 
Gdy w końcu odnaleźliśmy drogę do punktu 3, którym było Schronisko na Soszowie, Terror był już mocno przemarznięty. Wraz z opiekunami Marleya rozważaliśmy zakończenie przygody i zadzwonienie do organizatorów o pomoc. Im bliżej trzeciego punktu, tym bardziej zauważałam, że Terror jest po prostu wycieńczony panującymi warunkami. W pewnym momencie trzęsąc się cały zaparł się ciałkiem i nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Zdjęłam więc bluzę i ponad kilometr pod górę niosłam go, trzęsącego na rękach. Po jakimś czasie ręce i barki bardzo mi ścierpły, ale nie mogłam pozwolić by Terror taki wyziębiony szedł sam, więc zacisnęłam zęby i niosłam go dalej :-) 
W końcu po dotarciu do Schroniska wszyscy odpoczęliśmy. Terror ogrzewał się w moich ramionach, a ja piłam ciepłą herbatę. Wraz z ekipą Marleya zdecydowaliśmy, że rezygnujemy. Marley był świeżo po przebytej chorobie, więc jego opiekunowie nie chcieli narażać go na nawrót. 
Zadzwoniliśmy więc i czekaliśmy na zwiezienie z gór.




Przerwa na "lunch" :D



przed startem


Ekipa Marleya, Ekipa Huntera i Ewa z Cherie :)



Grzejemy dupkę w Schronisku :)

Zagubienie nie spowodowało utraty dobrego humoru :) 


No cóż.. Nie udało się. Ale to nic! Nie zraziłam się i co najważniejsze złapałam dogtrekkingowego bakcyla! Poznałam cudowną grupę ludzi, z którymi świetnie się bawiłam. Ale to pies w tym wydarzeniu jest na pierwszym miejscu i nie mogłam ryzykować jego zdrowiem, by ukończyć trasę. Gdyby warunki pozwoliły, to przejście 18km nie nadweręża ani moich nóg, ani Terrorystycznych łap, ale w tym wypadku, mimo że kondycyjnie spokojnie dalibyśmy radę, to jednak wyziębienie mojego psa zmusiło mnie do podjęcia takiej, a nie innej decyzji.
I uważam, że była ona słuszna. W końcu pies jest najważniejszy! :) 





Dziękujemy za wspólną zabawę : Ekipie MarleyaEkipie Huntera i Ewie z Cherie oraz kilku innym osobom, które czasem z nami szły, ale nie przedstawiliśmy się sobie :)


Zdjęcia są częściowo moją własnością, częściowo zostały pobrane z internetu, a część należy do Patrycji, z ekipy Marley i My :) 
Read More

5 października 2015

Osiedlowe życie, psi podbiegacze i niefrasobliwi właściciele

Każdy z nas, ma chyba swoje osiedlowe kwiatki, osoby na których widok, poziom irytacji zwiększa się do górnej granicy.
Niektóre sytuacje bywają zabawne, inne denerwujące, a jeszcze kolejne wprawiają nas w osłupienie.
Przyznam szczerze, że dopóki mieszkałam w bloku pod lasem, na zupełnym uboczu nie miałam takich sytuacji prawie wcale. Prócz nas, tylko dwie rodziny posiadały psa, a że blok był ogrodzony, zamykany na pilota, to nigdy nie bałam się, że Terror niespodziewanie mi ucieknie.
Wszystko zmieniło się, gdy przeprowadziliśmy się na osiedle. Diametralna zmiana, co rusz panie wyprowadzające swoje ukochane jorusie wokół bloku, czy na 200m ścieżkę, prowadzącą do lasu.
Prócz tego nieobeznani z kulturą osobistą, podpici panowie, nie przebierający w słowach, psy biegające luzem, głuche na wołania właściciela, czy obsesyjni "miłośnicy" zwierząt, co to jak widzą psa, to ze stu metrów potrafią wydawać takie dźwięki, że zastanawiam się nad telefonem do szpitala psychiatrycznego ;-)

Oczywiście są też niekonfliktowi właściciele, zapinający swoje psy na smycz, gdy tylko w zasięgu wzroku zobaczą innego czworonoga, dzieci (!) pytające czy mogą pogłaskać, a nawet jeden (sukces!) pan trenujący ze swoim psem posłuszeństwo.


Po miesiącu mieszkania w nowym miejscu, postanowiłam spisać kilka sytuacji, które moim zdaniem zasłużyły, by w takim wpisie się znaleźć. :-)

1. Wiecznie szczekające psy.
Tak, to nie żart. W mojej klatce, prócz Terrora mieszka jeszcze 9 psów. Statystycznie na jedną rodzinę przypada więc jeden pies, w klatce. W praktyce sąsiedzi z naprzeciwka mają trzy, nad nami dwa, inni po jednym. W teorii dość normalnym zjawiskiem jest, że pies szczeka, gdy słyszy hałas za drzwiami, gdy ktoś puka itd. (Chociaż Terror tego nie robi i nie wyobrażam sobie w życiu, żeby takie sytuacje miały w naszym domu miejsce) Tutaj psy szczekają bez wyraźnego powodu, gdy właściciele siedzą w domu (Jak może im nie przeszkadzać hałas, ujadającego po kilka godzin psa?! Nie chcę dokładnie opisywać, kto jakie ma metody, ale są to m.in. - zamykanie psa na balkonie, aż się uspokoi (w rezultacie pies siedzi 45min na dworze i non stop szczeka, co słychać z taką głośnością jakby siedział na moim balkonie), niezwracanie uwagi, dziwne epitety pod adresem psa itd. Ja nie wiem co jest z tymi ludźmi,

2. On sie tylko chce przywitać
#1
Idę sobie z Te, grzecznie na smyczy, nagle w zasięgu wzroku pojawia się pies w typie foksterriera. Dwóch panów przy blaszanym  garażu popija sobie spokojnie piwko, ciesząc się wrześniowym słońcem. Terror jest nastawiony przyjaźnie do wszystkich psów, ale zawsze zachowuję ostrożność.
Krzyczę więc do panów, żeby zabrali swojego psa na smycz,  bo chciałabym przejść. "Pani on tylko sie przywitać chce!" - słyszę, więc naiwnie myśląc, że pan zna swojego psa staram się przejść.
Nagle pies wyszczerza zęby i szykuje się do ataku, coś tam krzyczę do pana żeby NATYCHMIAST zabrał psa i w szamotaninie odciągam Terrora. Pan oczywiście nie zareagował, a siedział z 10metrów od całego zdarzenia. Po ponad godzinnym spacerze, wracam sobie spokojnie tą samą drogą, panowie dalej siedzą, w stanie już znacznie gorszym niż przed godziną, pies .. a jakże! Bez smyczy, więc z daleka znów wołam żeby go zabrał bo chce przejść, a niedawno jego pies rzucił się na mojego. "Bo on się tak wita". No ku&$^$a - tyle mi na myśl przychodzi, podsumowując zachowanie podpitego mężczyzny.

#2

Z daleka widać, że pracuję ze swoim psem, wydaję komendy. Uczę spokojnego przechodzenia obok innych czworonogów. Niestety przez niektórych ludzi, ta nauka kompletnie nam nie idzie, a poziom ekscytacji Terrora, gdy widzi swojego pobratymcę, sięga zenitu.
I tak biegnie sobie piesek, za pańciowym rowerem, oczywiscie bez smyczy. Oczywiście nie reaguje na beztroskie wołanie swojej pańci, i OCZYWIŚCIE musi podejść do nas. Ku uciesze Terrora, mojej mniej. Wołam do pani, czy może zapiąć psa na smycz, bo stałam tuż przy przejściu na drugą stronę ulicy. Pani wesoło odpowiada "pewnie już zapinam" po czym mija nas rowerem i dalej jedzie, nie zwracając uwagi, że jej pies niczym przysłowiowy rzep, wędruje za nami przez ulicę. Nagle! Olśnienie! Nie ma jej kochanego burka przy rowerze. No to hop z roweru i stoi przy ulicy jezdni, nawołując czworonoga. Szczyt nieodpowiedzialności, czy głupoty? 

3. Pani go puści, niech se polatajo!

Jako, że mieszkam na Śląsku, gwara tu jest (przynajmniej dla mnie jako osoby, pochodzącej z Kujaw) MEGA śmieszna. W sklepie słysząc jak panie " godajom", często zaciskam zęby, żeby zacząć chichotać :-)
No i takie niespodziewane ataki słowne w moją stronę, powodują niekontrolowane wybuchy śmiechu.
Abstrahując od tego, że nie zawsze mam czas i ochotę, by mój pies spoufalał się z innymi, to zwyczajnie nienawidzę, gdy ktoś wręcz ROZKAZUJE mi co mam robić, z MOIM psem. 

4. Mje to wszystkie psy kochajo!

Szkoda, że ktoś nie bierze pod uwagę, że właściciel nie chce, by jego pies kochał wszystkich!
Zwykle takie teksty słyszę od starszych panów, co to już z daleka wyciągają ręce, do Terrora.
Szczytem był pan cmokacz, którego kiedyś spotkałam na łące. 
Dzieliło nas ze 30metrów, oboje z Terrorem skupieni na nauce, nagle pan dostrzega nas z daleka i woła na cały regulator "Oooo piesek! Chodź tu do mnie!! <cmok,cmok> No chodź tu <titititi> Puść go dziewczyno, niech sie przywita, mje wszystkie kochajo! "
Na moje stanowcze, proszę psa nie wołać, jesteśmy w trakcie ćwiczeń pan kwituje "Ku#%@, no wariatka!" I dalej ciumka do psa! Dołączając powolny chód pana, musiałam znosić tę sytuację prawie pięć minut, ale gość niestrudzenie wołał dalej Te. Masakra!

Inna sytuacja, 

5. 
U weterynarza. Przychodzi pan 50+, bez psa, po tabletki czy inne coś. Siedzę z Terrorem spokojnie w poczekalni, nagle pan podchodzi, bez pytania wyciąga łapy "No chodź malutki, chodź! " I tu następuje głaskanie po głowie. 
Proszę więc grzecznie pana, żeby nie głaskał psa po głowie, a najlepiej żeby w ogóle go nie dotykał, bo ma chorą skórę i to zaraźliwe. 
Bardzo szybko pan zabrał łapy, niektórzy dali się nabrać i w pośpiechu odsunęli się ze swoimi psami, natomiast pani wet spojrzała wesoło pokazując kciuk do góry :)
Polecam sposób, wypróbowany kilkanaście razy :) 

6. To pani pies się rzucił na mojego.
Takie słowa usłyszałam, gdy pan przechodził ze swoim mixem jrt przez las. Naturalnie pies był bez smyczy. Gdy tylko się do nas zbliżał, pan spokojnym tonem oświadczył, że ona się tylko przywita i odejdzie. Z daleka widziałam, że pies niezbyt przyjaźnie nastawiony, podchodzi do nas i z zębami na Terrora. Krzyczę więc do pana, żeby zabrał psa, a on zaczyna się po mnie wydzierać, że to mój pies się rzucił na jego psa! Powiedziałam więc, że prosiłam, żeby zapiął swojego, a on do mnie "Było iść inną drogą, albo nie zwracać uwagi na moją sunię"
YHM. Brak słów!






I taki smaczek na koniec.
Ze sklepu. Stoi pani przede mną, jej pies pod sklepem. ( yhh!)
Zrobiła swoje zakupy, ja swoje też szybko załatwiłam. Wychodzę z Terrorem (zawsze wchodzę do sklepu z nim). Drugą stroną ulicy idą dwa duże psy, na które mały przywiązany zaczyna szczekać. 
Terror lekko się nakręca, mały piesek, którego pani właśnie odwiązuje nakręcony już bardzo, wyrywa się do nas. I tekst pani do psa:
"No i na co ci to?! No odpowiedz!!" 





A Was jakie sytuacje spotykają na codzień? Co Was najbardziej denerwuje/śmieszy w zachowaniu innych "psiarzy"? :) 




Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-), AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena