23 maja 2016

Chuckit! Fetch Medley - porównanie trzech piłek



Z pewnością każdy z Was słyszał o piłkach Chuckit!
Ostatnio w nasze ręce wpadł zestaw trzech piłek o nazwie Chuckit! Fetch Medley S.
Jako że są one w zestawie, pokusiłam się o jedną recenzję, zamiast trzech. A więc zaczynajmy! 


W rozmiarze S, każda z piłek ma 5cm średnicy, wydawało mi się to wystarczającą wielkością dla JRT, jednak dla Terrora spokojnie mogłyby być nieco większe. Pierwsze moje wrażenie po otrzymaniu przesyłki? "Ups, to chyba nie był zbyt dobry wybór."

Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że jestem zwolenniczką twardych piłek, które mocno odbijają się od podłoża. Tutaj wszystkie trzy są dość miękkie, a ich odbijanie nie jest najmocniejsze aczkolwiek nie jest tak, że kiepsko odbijają się od podłoża. Po naszej ulubionej Zogoflex Jive, która zaginęła nam w górach, poprzeczka jest podniesiona wysoko :-)


Przeglądając internet, ceny zestawu są różne zaczynając od 48zł, a gdzieniegdzie są nawet po 65zł!
Ze wszystkich sklepów, które przejrzałam najtaniej (48,62zł) zestaw kupicie w sklepie www. AB-ZOO.pl (klik)
Tutaj (klik) podaję bezpośredni link do piłeczek. 
Swoją drogą, wcześniej nie zdarzyło mi się natrafić na ten sklep, a szkoda, bo ceny są konkurencyjne :-)


Przejdźmy więc do omówienia poszczególnych piłek:





1. ERRATIC - czyli piłka, którą charakteryzuje nieregularna powierzchnia. Dzięki temu odbija się ona w nieprzewidywalny dla nas i psa sposób. Na betonie, czy kostce faktycznie zdaje to egzamin, ale tyczy się to tylko twardych powierzchni. Posiada dwa otwory na przewleczenie sznurka, niestety wtedy cała idea nieregularnej powierzchni traci swoją moc. Największym minusem jest chyba kolor, bo wiosną i  latem najłatwiej ją zgubić. Jest najtwardsza z całej trójki, ale jednocześnie najsłabiej się odbija (jeśli chodzi o wysokość) Chropowata powierzchnia sprawia, że łatwo ulega zabrudzeniom i najsłabiej czyści. Z całej trójki uważam ją za najmniej trafioną. Gdybym miała kupić ją jako pojedynczy element, pewnie bym się nie zdecydowała. Moja ocena? 4/10.












2. MAX GLOW - Piłka świecąca w ciemności i to jej największa zaleta. Przy pozostawieniu jej na dłuższy czas, na promieniach słonecznych świeciła nawet ok. 40 minut. Przy naświetleniu światłem sztucznym wytrzymała ok. pół godziny, więc nie ma większej różnicy. Świetna opcja na wieczorny trening. My co prawda takich nie robimy, ale na zabawę w domu też super się sprawdza! :-) Ta wersja odbija się lepiej od poprzednika, ale wciąż nie jest to jeszcze "TO". Tutaj również znajdziecie otwory, służące do przewleczenia sznurka, w tym jednak wypadku jest to fajna i przydatna opcja do przeciągania się :-) Plusem jest też to, że bardzo łatwo się czyści. Przy kontakcie z psią śliną, nie ślizga się w ręce. U nas egzamin z użyteczności do zabawy zdała z całkiem dobrą oceną 7/10 :-)








3. WHISTLER. To chyba mój faworyt spośród całej trójki. Mimo, że ma nieco chropowatą, to czyści się dość łatwo. Odbija się trochę wyżej niż poprzednicy, a dodatkowo "gwiżdże" podczas lotu. Niestety aby wydobyć dźwięk trzeba rzucić dość mocno, lub użyć przeznaczonej do tych piłek wyrzutni. Jednak pomimo tego, że moje rzuty przypominają raczej nieporadne machanie rękami, to kilka razy udało mi się zagwizdać piłką :-) Przy użyciu wyrzutni, dźwięk jest całkiem nieźle słyszalny, co może być dobrą opcją aportowania dla psów niewidomych :-) 
Tutaj otworów w piłce jest więcej, bo aż 4! Dwa z nich służą do uzyskania gwiżdżącego dźwięku, pozostałe dwa do przełożenia sznurka. Z tym, że tak jak w  przypadku pierwszej piłki, nie widzę zasadności przewlekania jej, ze względu na inne zastosowanie.  Jak dla mnie 8/10







Podsumowując mimo, że ERRATIC nie przypadła mi zbytnio do gustu, to za niską cenę otrzymujemy zestaw aż trzech piłek, wytrzymałych i atrakcyjnych z wyglądu. Myślę więc, że jest to dobra inwestycja :-)





A Wy macie jakieś doświadczenia z którąś, z opisanych piłek? Zdecydowalibyście się na taki zestaw, a może już  go posiadacie i macie wyrobioną opinię?


 Możecie podzielić się wrażeniami w komentarzach :-)







Read More

10 maja 2016

Kartka z pamiętnika - czyli spotkanie z bratem, okiem psa.







Na początek, dla tych co mego fejsbuka namiętnie nie oglądają, wkleję informację, jaką z pomocą mamy dodałem ostatnio na profil. To znaczy ja dyktowałem, mame stukała w te durne, małe kwadraciki zwane klawiaturą.

22.04 Rano

"Nastawiłem ucho i już wiem co w trawie piszczy!! Słyszałem słowo "spacer"! Ale to nie jakiś tam zwykły spacer, tylko taki magiczny! A to wszystko dlatego, że do mame napisała (ponoć) jakaś miła kobitka i powiedziała, że jest w posiadaniu jednego z moich braci! Czaicie!? Notabene brat ten, jest tylko kilka minut starszy. No i mamy nasze wzięły i postanowiły się spotkać. Wobec tego jutro będę hasał po łące z moim rodzenstwem! Nie moge się doczekać, szczególnie, że mame obiecała nam zrobic super, hiper wypasioną sesję zdjęciową! (Taaa, raczej zwykle foty) Bardzo jestem ciekaw, czy brat mój zwany Adonisem, okaże się równie super gościem co ja 
Emotikon glasses Sądząc po imieniu to niezły z niego pies na baby! 

Emotikon grinNie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę się doczekać jutra!"




Wieczorem:
Dzień minął szybko, choć w domu bez pańci nudziłem się niemiłosiernie. Jednak gdy tylko wróciła z pracy, zabrała mnie na długi spacer, a później za robienie obiadu. Oczywiście jak co dzień pomagałem m.in. dzielnie stojąc w kuchni, plątając się pod nogami i tęsknym wzrokiem wypatrując kawałków mięsa, które miały lecieć w paszcz moją, niczym manna z nieba... 
Przed pójściem spać pani szepnęła mi jeszcze na uszko, że rano pójdzie do pracy (Od kiedy Ona pracuje w soboty, ja się pytam?!) a następnie szybko po mnie przyjedzie i zabierze mnie na ten spacer, o którym tak głośno w naszym domu od kilku dni.. 
Z ekscytacji nie mogłem zasnąć. Spróbowałem nawet zachęcić mamę do zabawy, przynosząc z łazienki spracowaną skarpetę pana, ale nie była zadowolona i odbierając łup, nakazała powrót do łózka w celach regeneracyjnych. Tym razem, z obawy o jutrzejsze wyjście posłuchałem, grzecznie układając się w nogach pana mojego. 


23.04 
O poranku pisał Wam nie będę, drodzy czytelnicy, bo zanudzać Was nie chcę. Litość trochę mam!
W południe przyjechała mame, z radości popuściłem trochę na kuchenną podłogę. Mame zadowolona nie była, trochę nawet palcem pogroziła, że przecież "dom to nie kuweta..", później się nabijała "Taki duży a jak szczeniak leje!". Za karę musiałem poczekać aż pani posprząta moje khm... Moje małe przewinienie. Ale już chwilę później zapakowała mnie na przednie siedzenie, a wszystkie tobołki do tyłu auta. Na pierwsze spotkanie przyjechała do nas ciocia Asia i Ado (mame obiecała, że następnym razem jedziemy do nich!)
Wysiadając z auta, od momentu gdy poczułem pod łapami miękkie leśne podłoże, zrozumiałem że ten spacer nie będzie zwykły! Nagle moim oczom ukazałem się JA, tylko jakby szczuplejszy i  trochę bardziej czarny. Ale tak to! Nosz psia mać! Kropla w kroplę!
Mame mówiła, że to mój starszy brat, na początku wcale go nie pamiętałem, ale później geny dały o sobie znać..
No więc my jak to osobniki czterołape, ogoniaste i lubujące w zabawach węchowych, postanowiliśmy obwąchać swoje tyły, a po takim przywitaniu zabraliśmy się za zabawę w gonionego.
znowu jestem z tyłu!

Później rozruszaliśmy swoje stawy skacząc ku niebiosom z zamiarem schwytania piłek.
Mamy nasze, obie nieco 'fajtłapowate' w kwestii dalekich rzutów, korzystały ze wspomagacza, zwanego dumnie 'wyrzutnią'.



Ale hopsam równie wysoko!






vs



Nie obyło się również bez robienia przez mamę pseudo-portretów, tak aby uchwycić nasze braterskie podobieństwo. A Wy jak sądzicie, jesteśmy podobni?



vs


no i razem:









Nie żebym był skarżypytą,o nie! Ale przyznam szczerze, że muszę się Wam trochę wyżalić, w kwestii traktowania mnie przez mojego brata. Otóż Ado bardzo usilnie chciał zabrać mi piłkę :( 
Kilka razy nawet się pokłóciliśmy  tego powodu, a raz ugryzł mnie w tyłek :( 
Przestraszyłem się i później odbiegałem jak tylko zobaczyłem, że też przybiega po piłkę, która mi się bardzo spodobała, ale po którymś razie nie wytrzymałem i odgryzłem się, z czego powstała niezła awanturka! Potem nasze mamy wspaniałomyślnie rzucały dwie piłeczki, bo jedną nie mogliśmy się wspólnie cieszyć.








ta zaciętość!


i mord w oczach!

żeby na koniec ładnie zapozować razem do zdjęcia:-)



Na koniec poszliśmy jeszcze nad jeziorko, gdzie wspólnie pływaliśmy! Było cudownie, choć wiatr wiał niemiłosiernie, wobec czego już po kilku minutach mamy musiały zapakować nas w ręczniki i koce, bo trzęśliśmy się jak osiki na wietrze
Mimo kilku kichnięć pod wieczór zabawa była przednia, a ja po pożegnaniu z ciocią i Ado padłem w domu jak mucha, którą mama nieskutecznie próbowała ubić w samochodzie. :-) 


zmoczeni i przemarznięci







ale za to bardzo szczęśliwi!









Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-), AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena