26 kwietnia 2016

Dogtrekking - Puchar Polski w Lublińcu 16.04.2016


Chociaż minęło już trochę czasu, to grzechem byłoby nie wspomnieć o rozpoczęciu Pucharu Polski w dogtrekkingu. Impreza odbyła się 16.04. w Lublińcu. Trzyosobowa ekipa z Zabrza, poszerzyła się o całe pozostałe  grono, z mojej debiutanckiej wyprawy w Wiśle (Link).
Tym razem dotarliśmy z Terrorem bez żadnych przygód po drodze, chociaż jak zwykle to już bywa, przybyliśmy na ostatnią chwilę... (Kto wymyślił wczesne wstawanie?!)
Na miejscu udało nam się w końcu spotkać Małgosię z Ruby i Baloo! 



Baloo
Ruby i Bal
Zdj. Małgosia B. 



To szaleństwo w oczach! 






W imprezie wzięło udział ponad 350 zespołów, a trasa liczyła sobie odpowiednio 17km (mini) 25km (mid) oraz 40km (long). 
Standardowo wybraliśmy trasę najkrótszą, choć coraz mocniej przekonuję się jednak do MID! 
Organizatorzy stanęli na wysokości zadania, kierując nas na piękne, malownicze tereny. Czytanie mapy już po raz kolejny nie sprawiło nam żadnego kłopotu. Po drodze zaliczyliśmy bufet i kilka chwilowych pauz na zaspokojenie pragnienia, lub kąpiele (Terrora!) w rzeczkach i jeziorkach. Furorę robiły jak zwykle moje parówki, których nie mogło zabrakąć i tym razem :-) 


Fot. Patrycja Szulc


W czasie trasy oczywiście wszystkie kałuże należały do młodego, choć wyglądał znacznie lepiej niż Cherie, której podwozie wołało o pomstę do nieba! :) 

zdj. Paweł Kali.


Terror w czasie marszu zakochał się podwójnie. Najpierw w malutkiej Eluni, a następnie w Yuki, która była bardzo niechętnie nastawiona na natrętnego adoratora...



Organizatorzy postarali się, żeby trasa prócz lekkiej i przyjemnej, była również zaskakująca. 
Elementem zaskoczenia okazał sie strumień w środku lasu, który trzeba było przeskoczyć (niechybnie mocząc przy tym część nogi :D ) lub iść się kawałek dalej, by przejść przez przewrócone drzewo. Ja wybrałam pierwszą opcję i lekko ugrzęzłam nogą w błocie, na szczęście Hi-Tec'ki uratowały moją stopę i mokra okazała się tylko część nogi.

zdj. Paweł Kali


 Trasa jak zwykle przebiegła w wesołej atmosferze, na luzie i bez pośpiechu, przez co wraz z Ewą i Dominiką doszłyśmy do mety prawie na szarym końcu.. Ale jak ktoś woli pstrykać foty nad jeziorem, zamiast pędzić do mety.... 
Ewa i Dominika





Tuż po przybyciu na metę, Terror nieco zmęczony, ja wcale! 



Następnym obowiązkowym punktem był smaczny, lecz niewielki  posiłek regeneracyjny. Terror w tym czasie odpoczywał już w aucie. Trzy sierotki, przyłapane na pałaszowaniu :

zdj. Paweł Kali.



Tuż przed rozdaniem dyplomów, okazało się, że zdjęcie, które zrobiliśmy po powrocie na metę, a koleżanka wrzuciła na swój instagram z odpowiednim otagowaniem, (Dzięki Natalia!)
okazało się tym szczęśliwym i wygrałam buty z firmy Merrell!
Tutaj zwycięskie foto: 
















 



















I z trochę innej 
perspektywy:






zdj. Merrell


Podsumowując dogtrekking był jak najbardziej udany, z każdej kolejnej edycji jestem bardziej zadowolona. To bardzo wciągające i polecam wszystkim taką formę rozrywki i spędzania wolnego czasu! 


Tutaj jeszcze kilka fotek na koniec :-) 

Terror - dentysta :-) 

Tyle szczęścia na jednym zdjęciu! 

Tak się zdobywa psią miłość! :) 

Elunia

Yuki

Gender-Hunter :)

Cherie










Resztę albumu możecie obejrzeć na naszym fejsbukowym profilu, o tutaj KLIK. :)
Read More

15 kwietnia 2016

Niebieski Dogtrekking w Zabrzu 02.04.2016



02.04 rozpoczęliśmy tegoroczny sezon dogtrekkingowy.  
Dogtrekking zorganizowała ekipa Wild Dogs Team, wielki szacun dla Was! :-) 
Impreza należała do tych charytatywnych, a cel zbiórki był szczytny, ponieważ całość dochodu została przeznaczona dla dzieci dotkniętych chorobą autystyczną. Suma jaką udało się zebrać, była niemała, bo 4,600zł ! Choć przyznam szczerze, że mogłaby być nieco większa, gdyby wolontariusze stali z puszkami. Z pewnością przy takiej ilości osób udałoby się zebrać kilkaset złotych więcej, ale może w przyszłym roku organizatorzy rozważą i taki sposób na zebranie większych środków. 


Do Zabrza dotarliśmy prawie na ostatnią chwilę, bo piętnaście przed dziewiątą. Oczywiście zaspałam, zapomniałam zatankować dzień wcześniej, a kilka kilometrów od domu złapała mnie policja na fotoradarze, więc straciłam kolejne kilkanaście minut, tłumacząc że przecież bardzo się spieszę! :) Na szczęście udało się dotrzeć przed czasem i zdążyłyśmy z dziewczynami wpisać się w biurze zawodów. Tym razem nasza wyprawa to taki babski wypad, bo szłam z dwoma kochanymi Ewciami. Jedna z nich prowadzi fp pożeracza wszystkiego, żebradora pospolitego - Huntera <klik> :)
Druga jest okropną gadułą, ale słuchać jej można godzinami :-) 
W tak zgranym i zabawnym trio musiało być wesoło! 

I tak po jakimś półgodzinnym staniu w kolejce ruszyłyśmy gdzieś tam, na szarym końcu. Trochę ze względu na Terrora i jego przerażenie wszystkimi obcymi psami, pierdyliardem zapachów i sytuacją z którą ostatnio miał do czynienia we wrześniu, a trochę ze względu na to, że chciałyśmy iść sobie swoim tempem, nie biegać i nie ganiać, a po prostu spokojnie, bez ciśnień przespacerować się ze swoimi czworonogami. 

Punktów kontrolnych było 12, wszystkie były łatwe do odnalezienia, a ja w końcu nauczyłam się poprawnie czytać mapę. (Chapeau bas dla mnie!)  Podobało mi się, że wszystkie punkty kontrolne nawiązywały do postaci z bajek. Dogtrekking nosił nazwę "niebieski" i w związku z tym wszystkie postacie z bajek były tegoż koloru. I tak w naszej karcie zawodnika znalazły się m.in. różne Smerfy, Kłapouchy, Dżin z lampy Alladyna, Dory z "Gdzie jest Nemo?", czy Zuzu z filmu "Rio", którego można było znaleźć w głębi tunelu. 
Trasa liczyła sobie 14km i udało nam się ją ukończyć w 2:30h, na miejscach 28-30 w kategorii kobiet, na ok. 60 możliwych, co i tak jest niezłym wyczynem, patrząc na to że nie spieszyłyśmy się zanadto.

Po dotarciu do mety i ogarnięciu się poszłyśmy na świetną polanę, przed jednym z punktów kontrolnych (bodajże 12) żeby wybiegać piesy. Nie byłyśmy jedyne, zebrała się tam kilkunastoosobowa grupa ludzi, tak że pieski mogły sobie swobodnie pohasać bez smyczy :-) 

Następnie udałyśmy się na losowanie nagród, co było świetną niespodzianką, bo każdej z nas udało się coś wygrać :-) Ja wygrałam ekologiczną miskę z Beco Pets :-) Niestety jest ona w rozmiarze L i jest wielkości połowy Terrora, ale zostawiłam ją, może kiedyś uda się nam wymienić ją na mniejszą :-) 

Podsumowując: Pomimo niezbyt przyjemnych przygód przed dogtrekkingiem, to sama impreza udała się wspaniale i oboje trochę zmęczeni dotarliśmy do domu, już bez żadnych niespodzianek :-) 
Teraz zagrzewamy łapki i nóżki na otwarcie sezonu Pucharu Polski, w Lublińcu, gdzie będziemy startować na trasie MINI. Może uda się spotkać kogoś z psiej blogosfery? :) 


I porcja zdjęć :-) 

od lewej Ewa S. z Hunterem, Ewa T. z Cherie i my :-) 

fot. Ewa S.

fot. Ewa T.

fot. Sheri on Tour

Ewa i Cherie fot. Sheri on Tour




Jutro, już w nieco większej ekipie, wybieramy się na rozpoczęcie Pucharu Polski :-) 
Mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez przykrych przygód, trzymajcie za nas kciuki, żeby czas był możliwie jak najlepszy no i żebyśmy się nie zgubili po drodze ani razu :-) 







Read More

8 kwietnia 2016

Co noszę w psiej nerce? :-)

Do zabawy wyzwał nas ObiFru Team :-) 


Pytanie brzmiało, co noszę w psiej nerce? A więc w nerce nie noszę kompletnie nic, bo takowej nie posiadam! :D Nie wiem dlaczego, mam wrażenie, że nerka byłaby dla mnie za mała i nie pomieściłaby wszystkich moich pierdół (bo przecież miejsce musi być też na moje drobiazgi!) Dlatego tak często spotykane wyposażenie psiarza, czyli nerkę, zamieniłam na sportową torebkę. Moja jest już bardzo, bardzo wysłużona, tu i ówdzie brakuje białej skórki, ale mam wrażenie, że taka torebka to więcej miejsca. Wyglądać nie musi, ważne by była pojemna! :-)


Okej, przejdźmy zatem do rzeczy :

1. Pierwszym obowiązkowym elementem wyposażenia są parówki. Często kroję je przed wyjściem, na małe porcje, ale równie często zdarza się tak, że wychodzę na spacer "na głodniaka" więc zabieram sobie ich większą ilość w folii i w trakcie spaceru podgryzam sobie, jak Terror nie patrzy :D


2.  Karma lub smaczki kupne. 

3. Piłka Zogoflex Jive,  (recenzja - klik), która w dalszym ciągu wciąż pozostaje naszą ulubioną piłką, a Terror wręcz ją ubóstwia :-)

4. Worki na kupy. Czasem przydają się na osiedlu, ale rzadko, bo Terror woli leśne gęstwinki, gdzie nie trzeba sprzątać (No wiecie, żuki gnojarze też muszą mieć co jeść! :D )

5. Bucik. Nigdy nie wiadomo, kiedy łapka się skaleczy, więc bucik może się przydać.

6. Telefon - obowiązkowo. Jako, że lustrzankę posiadam tylko od święta, pożyczając ją od szwagierki, a zdjęcia czasem trzeba pstryknąć, toteż telefonu (naładowanego!) nie może zabraknąć :-) 

7. Butelka z wodą. Z półlitrowej napijemy się i ja, i pies. + do tego miska silikonowa 

8. Gaz policyjny (tylko czasami, na dłuższe lub nieznane trasy) Nigdy nie wiadomo co może zaskoczyć w lesie, no a Terror to raczej przeciwieństwo psa obronnego :D

9. Lizawka z trixie o smaku boczku. Terror ja uwielbia, a ja nie muszę budzić rąk. Przydaje się. I uwierzcie na słowo,  smakuje jak przypalony boczek :D


10. Dodatkowa obroża i krótka smycz
To tak awaryjnie, z naciskiem na BARDZO awaryjnie, w razie gdyby coś stało się z szelkami, czy smyczą albo napotkałabym jakiegoś zagubionego bidoka, którego nijak dałoby się przetransportować. Smycz już raz się przydała, w takiej właśnie sytuacji :-) 





To jest podstawowe wyposażenie. W zależności o tego dokąd się wybieramy tych rzeczy jednak przybywa i czasem torebkę zamieniam na plecak :-)

A ja jestem ciekawa co w swojej nerce/nerkach nosi Team Collie & Malinois czyli G'Iro i Suri - W takim razie Agnieszka -  Twoja kolej! Co trzymasz w psiej nerce/nerkach? :)


Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-), AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena