27 czerwca 2015

Moje pierwsze DIY: Szarpak dla psa? poduszka? Nazwij jak chcesz, ale baw się duużo :-)



Kto odwiedza czasem naszego fb, z pewnością wie już, że miałam pierwszą przygodę z maszyną do szycia :-) 

Postawiłam na chustę, ale jednak nie mam jeszcze na tyle umiejętności, żeby je tworzyć, więc postanowiłam zrobić coś łatwiejszego.
No tak tylko co? Mogłabym spróbować zrobić mopowy szarpak, ostatnio tak popularny na psich blogach. Jednak zrezygnowałam, ponieważ w domu używamy właśnie tych mopów, a ja nie chciałam żeby Terror któregoś dnia wziął sobie mokry od płynów mop, za świetną zabawę. 
No i wymyśliłam, zrobię szarpak, ale z innego materiału :)

Na swój materiał wybrałam ścierkę polarową (są takie do kupienia w komplecie ze szmatkami z mikrofibry pakowane po (chyba) 3 w Carrefour) 




  


Potrzebny był mi jeszcze amortyzator, na który wykorzystałam kawałek dziecięcej gumy do skakania, kupiony również w Carreforurze, za 5zł. 
A także stare szmaty jako wypełnienie. Z powodzeniem można też użyć waty, jednak ja nie miałam jej w domu, stąd właśnie skrawki starych materiałów :)

 


Na początek obszyłam więc górę, na prawej stronie, tak by była widoczna taka jakby zakładka :) 
A następnie, wywracając na lewą stronę zeszyłam bok. Później wywróciłam z powrotem na prawą stronę, wypełniając całość skrawkami materiałów. 

Dalszym krokiem było wywinięcie pozostałego materiału do środka, tak by można było obszyć dół.




Do tego włożyłam jeszcze gumę, którą najpierw związałam.






Później obszyłam dół i voila! Gotowe :-)  

Całość przypomina nieco podłużną poduszeczkę, z kawałkiem wystającej gumy :D





Terror od razu pokochał nową zabawkę! Wciąż ją memła i podgryza. Szarpie się i nie chce wypuścić z pyska.
Od wczoraj to absolutny hit w naszym domu :-)
Wczoraj  leżał trzymając ją w pysku przez godzinę, aż musiałam mu ją zabrać bo zamęczyłby się biedak na śmierć :-P





Na koniec pokażę Wam jeszcze filmik, z pierwszej próby :-)



Jak na swoją pierwszą własnoręcznie wykonaną rzecz, jestem bardzo zadowolona :) 
A Wam jak się podoba? :) 


Miłego wieczoru! :)


Read More

20 czerwca 2015

Maxi Zoo - Mega radocha!



Jakiś czas  temu (do wielu z nas, blogerów) dotarła wiadomość, o chęci zrobienia małego prezentu dla naszych pupili, przez sklep Maxi Zoo.
Nie spodziewałam się, tym bardziej jest mi bardzo przyjemnie. Mi oraz oczywiście Te, który z takiego prezentu był nie lada uradowany! :)


Maxi Zoo, to sklep póki co, jeszcze mało znany, aczkolwiek z pewnością warty uwagi. W jego ofercie znajduje się ponad 6000 produktów. Oferta jest bogata i dostosowana do potrzeb klientów tych mniej, i tych nieco bardziej wybrednych :-) Jeśli szukacie Maxi Zoo w czeluściach 'internetów' śpieszę wyjaśnić Wam, że strona jest aktualizowana, dlatego też brakuje zdjęć, opisów czy składów produktów.



Okej, przejdźmy do tego na co wszyscy czekają, czyli co dostaliśmy w prezencie? :)




Po pierwsze magazyn Journal + gazetka sklepu. W czasopiśmie możecie dowiedzieć się m.in o tym, jak tym jak zachęcić psy i koty do wspólnego egzystowania, jak uchronić psa przed kleszczami, czy przeczytać rady dotyczące sztuczkowania.
My przedstawione zabawy mamy już opanowane, ale są napisane bardzo przystępnie i tak, że każdy nawet początkujący właściciel psa jest w stanie zrozumieć i nauczyć swojego pupila turlania, czy zdechłego psa :)






miszcz drugiego planu! <3


A teraz prezenty:





1. CHRUPIĄCA PIERŚ Z KURCZAKA


Jedna z rzeczy, która spodobała mi się najbardziej :) I nie tylko mi, bo Terror chrupał aż miło! :)
Jak widać są ponacinane, więc łatwe do podzielenia. 


W składzie możemy wyczytać, że zawiera jedynie 4% tłuszczu.
Pierś z kurczaka 84%, marchewka 7,5%, mąka ryżowa, gliceryna, pietruszka, liście mięty pieprzowej.


Smakołyk do kupienia tylko w sieci Maxi Zoo, z całego serca polecam! :)









2.MIĘSNE PASECZKI.

W 100% suszone mięso, z dodatkiem gliceryny.


 Podobne robimy w domu, więc gotowce odciążyły mnie nieco na  ten tydzień - lub dłużej bo jestem oszczędna :D







3. PRÓBKA KARMY DLA PSÓW DOROSŁYCH

Przyznam szczerze, że skład jest niezły, ale trochę mnie odrzucił, głównie ze względu na dużą ilość otrębów ryżowych. No ale dla Te okazała się absolutnym hitem!  Jako, że jest ona przeznaczona dla psów dorosłych, a Terror jest JESZCZE przez dwa miesiące szczeniorem, to na razie nie będzie się nią stołował. Dostał jedynie kilka kulek na spróbowanie. Mimo ogólnej niechęci do suchego (odkąd zaczęliśmy barfować trochę) to kręci nosem na nawet największe suche rarytasy. A tu proszę, zrobił każdą sztuczkę, nawet znienawidzone turlanie, czy udawanie zdechłego psa z podniesioną głową :D
Podsumowując jakby tylko mógł, wyjadłby całą próbkę na raz! 


Skład:

Suszone mięso z kurczaka 26%, otręby ryżowe 25%,  suszona pulpa ziemniaczana, świeże mięso z kurczaka 14%, tłuszcz drobiowy, hydrolizat białka zwierzęcego, siemię lnu 1,4%, drożdże piwne 1%, cykoria w proszku (inulina 0,1%), olej rybny 0,2%, olej słonecznikowy 0,1%,  jukka Mojave 0,1%, ekstrakt z pestek winogron, suszone oregano, suszony tymianek, suszony majeranek, suszona szałwia.












 4. ZABAWKA AniOne

Istne szaleństwo w domu! Łazi toto pod nogami się plącze, szarpie, ślini i memła - a ona nadal w takiej samej kondycji jak w pierwszy dzień! No, może lekko rożek obgryziony, ale na Terrora "niemamocnych" - nawet nasze domowe poduszki mają ponadgryzane rożki :D
Zabawka jest świetna, plusem jest jej wodoodporność (sprawdzimy nad wodą jak pogoda się poprawi!), a dodatkowo ten zielony 'kijek' można ściągnąć i szarpać się bez niego. Fajnie, że jest pokryty wypustkami, które masują dziąsełka i zęby. I nadaje się dla szczeniaków! POLECAM!! :)

 




5. KARMA MOKRA REAL NATURE (różowa) Dziki królik i indyk z makaronem z pełnego ziarna i olejem wiesiołkowym. Jeszcze nie otwieraliśmy, puszki zbieram sobie na wyjazdy, gdzie nie będę miała jak przechować barfa :-)


Skład : 
34% dziki królik (mięso, wątroby), 34% indyk (serca, wątroby, mięso, szyje), 25,5% rosół z mięsa królika dzikiego i indyka, 5% makaron z pełnego ziarna
1% minerały, 0,5% olej wiesiołkowy



6. KARMA MOKRA REAL NATURE (niebieska) Cielęcina i kurczak z kaczką, ziemniakami i olejem z oliwek.

Skład :
32% cielęcina (mięso, wątroby, płuca, serca), 28% kurczak (mięso, żołądki, serca), 25.5 rosół z cielęciny, mięsa kurczaka i kaczki, 8% serca kacze, 5% ziemniaki, 1% minerały, 0,5% olej z oliwek




7. KARMA MOKRA PREMIERE Wołowina z kurczakiem

Skład : Wołowina 29%, kurczak 19%, mięso, płuca, tchawice, mąka ryżowa.


8. KARMA MOKRA WILDERNESS REAL NATURE Kurczak z łososiem

Skład:
45% kurczak (serca, wątróbki, mięso, szyje, żołądki), 25% łosoś (filet rybny)
25% rosół z kurczaka i ryby, 3,2% żurawina, 1% minerały, 0,3% olej z łososia, 0,2% kozieradka pospolita, 0,1% korzeń pietruszki, 0,1% szczaw, 0,1% spirulina






9. PRÓBKA KARMY SELECT GOLD
z jagnięciną, łososiem i ziemniakami.

SKŁAD:

płatki ziemniaczane 21%, suszone ziemniaki 12,5%, mięso jagnięce hydrolizowane 12%, tłuszcz drobiowy, białko ziemniaczane 10%, Jagnięcina 9%, 9% łosoś







10. PÓLWILGOTNA KARMA SUCHA PREMIERE

Krokiety z drobiu.

Skład: Świeży drób 60%, kukurydza, gluten kukurydziany, ryż, białko zwierzęce hydrolizowane, mączka z mięso drobiowego 2%, białko ziemniaczane, siemię lniane 1,2%, wysłodki buraczane suszone, olej z ryb, cykoria 0,4%, drożdże piwne.


Ta karma jeszcze nie otworzona. I taka pozostanie. Postanowiłam dołożyć ją do paczki jaką jadę zawieźć za kilka dni do schroniska. Szczeniaków dużo, a wiadome jedzonka ciągle brakuje.. :(



11. DYSK FRISBEE AniOne gumowy

Wykonany z miękkiej gumy - zrecenzuję go w swoim czasie na blogu, niestety Terrorysta nie daje mi zrobić porządnego zdjęcia, na punkcie talerzyków ma fioła :D Za to widać go na początku posta :)




Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękujemy firmie Maxi Zoo, za możliwość przetestowania ich produktów! Są one na prawdę bardzo wysokiej jakości, a Terror jest jak widać zachwycony! 
Jak widać po niżej załączonych zdjęciach poprosił mnie, żebym odesłała go tam, skąd przyszło tyle pysznych i miłych rzeczy!  :D Ale niestety, jak widać skończyło się to fochem.. :)






























Read More

15 czerwca 2015

Nad jeziorem z ludźmi - czyli kolejna kartka z psiego pamiętnika :-)







Jako, że ostatni wpis bardzo się Wam spodobał to postanowiłam napisać relację z weekendu. Relacja oczywiście szepnięta na uszko przez Terrora, ja tylko spisałam! :)






9:30 Pospaliśmy chyba najdłużej w naszym wspólnym życiu. Zegar mój biologiczny zawiódł - nie wstałem o piątej, czuję się oszukany przez życie! 



10:00 Pańcia uwija się, biega po domu i krzyczy "znowu nie zdążymy!", szuka czegoś i ogólnie.. jakaś taka zła. Ale wyczuwam, że dzieje się coś innego, coś niespodziewanego nas dziś czeka, toteż leżę spokojnie w wyrku (jeszcze nie schowane) i analizuję. Za punkt obserwacyjny obrałem sobie poduszkę pana, bo gdzieś tam wyjechał, ale obiecał wrócić po nas rano.

11:00 Zaczynają mnie nudzić te całe przygotowania do "wyprawy nad jezioro" bo tak się pani wyraziła, gdy moimi minami zasugerowałem ciekawość nadchodzącego wydarzenia. Biję się z myślami o co może chodzić - co to jest to jezioro i dlaczego trzeba się tyle przygotowywać, żeby się nad nie wybrać? 

11:30 - No nareszcie! Ruszyliśmy. Pani jedzie, pan robi za pilota. Mówili coś, że jadą do Żywca - tylko co to ten Żywiec? Czy to jakiś nowy pies? Znaleźli lepszego niż ja i jadą nas zamienić? 
Nieee.... to musi być to jezioro, chociaż dalej głowię się, czym ono jest. Póki co usiadłem na wielkiej torbie pełnej wszystkiego i monitoruję, czy pani jedzie zgodnie z przepisami. 

12:00 Dojechaliśmy! Po drodze pani podenerwowała się jeszcze na "niedzielnych kierowców" i tych którzy nie potrafią parkować, że niby kupili prawo jazdy zamiast zrobić - taka z niej mądrala, a sama postawiła autko taki kawał drogi, coś wspomniała, że miejsc z przodu nie ma.. Na dworze jest tak gorąco, że muszę dyszeć jak opętany, ale i to niewiele pomaga. Mamcia podała mi miseczkę z wodą, którą wypijam tak jakbym nie miał nic w pysku od co najmniej przed wczoraj!

12:05 Doszliśmy i .....

O MERDAJCIE NARODY! Największa kałuża jaką widziałem w życiu!!! 


Na dodatek tłumy ludzi, jacie kręcę, ożesz w pysk! taktaktaktaktak miliony rąk do głaskania!! 
Mam obłęd w oczach. Serio. Sam nie wiem do kogo najpierw podejść, w efekcie nie podchodzę do nikogo, ale na wszystkich z daleka merdam i kręcę pupką :) 

 Doszliśmy sobie spokojnie z tymi wszystkimi tobołami do kasy głównej i oczom naszym ukazała się taka oto tablica: 




z napisem "Zakaz wprowadzania psów" ... Chwila, chwila.. Czy to znaczy, że nie możemy iść do wielkiej kałuży?
Pańcia się śmieje, pan też - mówią że są gapy i nie sprawdzili. Przyszedł im nawet w tej uciesze do głowy pomysł, żeby schować mnie do torby i tak ukrytego przenieść przez kasę, ale chyba wyglądałem na niezbyt zadowolonego z tego faktu, bo państwo zrezygnowali i stwierdzili, że poszukają czegoś psiolubnego. A to oznacza jedno - wracamy do autka.


13:00 Dojechaliśmy nad Wisłę. Pani się boi że mnie porwie prąd (kto to u diabła jest?! Nie chcę być porwany!!) i że woda będzie zimna, więc nie będzie mogła zacnego zadu pomoczyć. 

Ludzi nie było tak dużo jak w poprzednim miejscu, ale za to były piesy! I to ze cztery nawet! 
Powąchałem się z każdym po trochu, jeden nie przypadł mi do gustu bo chciał mnie capnąć w nos, ale szybki i zwinny jestem to uciekłem. Na szczęście mnie nie gonił. 

Pańcia rozłożyła kocyk, pan wyjął ręczniki (dostałem swój własny!) a później zostawiliśmy tą wielką torbę i poszliśmy nad rzekę. Taką to już widziałem, tylko mniejszą, więc wcale się nie bałem!
Woda nie była zimna, tylko przyjemna, taka dla ochłody - tak mówiła mamcia, a ja jej wierzę na słowo! Dla mnie każda jest dobra :-) 
No i poleźli, a ja potuptałem za nimi. A później szedłem takim kamiennym, wąskim pasem i wpadłem do wody. Z tego stresu prawie się utopiłem, opiłem się h2o, a na koniec zesikałem się do wody - no co? Przecież poleci z prądem (teraz już wiem co to!). Pani było wstyd za mnie, aż się rumieniła, a ja sikałeeeeem i sikałeeeem.. Na szczęście nikt chyba nie widział, bo kucnąłem sobie prawie dotykając brzuchem krawędzi. Ale to było fajnie haa! 





13:15 Usiedliśmy sobie przy takim mini wodospadzie, ja obserwowałem rybki skaczące do góry, a mamcia delektowała się słonkiem "bo wyglądam jak córka młynarza"  - mówiła, a pan potakująco kiwał głową, na co pani ze śmiechem szczypnęła go w ramię i tak sobie wciąż dogryzali.
Ja zaś robiłem różne rzeczy, piłem, chlapałem wodą, siadałem w niej i kładłem się na przemian. A później poszliśmy popływać. Pani przyniosła piłeczkę, ja pływałem i próbowałem ją złapać, chociaż było ciężko i jeszcze więcej się napiłem przez to. Później trenowałem trudną sztukę nurkowania,  było warto - widziałem kamyczki i rybki pływające po dnie! :)

14:00 Wciąż odpoczywamy i pływamy. Państwo jedzą sałatkę, a ja ślinię się na widok kurczaka, błąkającego się samotnie wśród sałatkowych traw. O Boże, Boże ale jestem głodny!! 
Zjem wszystko, co stanie mi na drodze! Mamcia chyba zrozumiała co mam na myśli siedząc przy niej i błagalnym spojrzeniem wymusiłem nałożenie mi własnej porcji jedzenia do miski.Niestety nie był to owy kurczak, ale dla głodnego wszystko dobre!


Tym razem jednak nie było tak: 



Bo wciągnąłem wszystko jak leci i nawet czekałem na dokładkę, ale nie było :( <smutek i żal w sercu>



15:00 

Zmęczyłem się pływaniem, dlatego zrobiłem sobie z mojego pana ponton i dryfowałem na jego plecach..
Niestety nie wyszło do końca tak jak chciałem, w efekcie ześlizgnąłem się do wody i wyglądałem jak zmokła kura :)

<Pan postanowił być incognito :) >


Mamcia stwierdziła. że porzucamy frisbee w wodzie, ale już za pierwszym razem tak niechybnie rzuciła (ahhh) że talerzyk wylądował gdzieś w wodnych odmętach i poszedł z nurtem wody. Niestety nie został odnaleziony, mimo kilkuminutowej akcji ratowniczej :( 
(*) R.I.P Frisbee

Z nurtem poszła też moja adresóweczka, niestety jej brak zauważyliśmy dopiero po zapakowaniu mnie do auta :( 

(*) R.I.P Adresówka-kostka


17:00 Mamcia stwierdziła, że wracamy, więc spakowaliśmy graty i odjechaliśmy do domu. - Żegnaj przygodo!
W aucie padłem snem naturalnym.

18:00 Dojechaliśmy do chałupy, wyszliśmy na 40minutowy spacer żeby mnie "dobić" jak to pani mówiła, ale się nie dałem i dzielnie walczyłem ze snem! Pobrykałem po domu, pozaczepiałem i popodgryzałem to i owo (w tym palce mamci) A później poleżeliśmy w łóżeczku i odpoczywaliśmy.




Podsumowując to był bardzo miły dzień i nawet zgubione fanty nie zepsuły nam humorów! 

A Wasze pańcie gdzieś Was zabrały w ten weekend? :)








Read More

10 czerwca 2015

Mój (nie)zwykły pies - WYNIKI !! :)



Każdy, kto choć raz organizował konkurs, wie że wybór zwycięzcy to ciężki kawałek chleba. 
No bo przecież chciałoby się nagrodzić wszystkich, nie tylko jedną osobę, wszakże każdy pupil jest wyjątkowy! 


Niestety (jeszcze!) nie wygrałam w totka, toteż nie mogę nagrodzić wszystkich. 

Cały album zawiera 47 zdjęć, z których zostały wybrane następujące :



Za największą ilość lajków pod zdjęciem zwyciężył Syriusz! 
 - W kupie siła! W tym wypadku kupą okazało się wsparcie ponad dwustu osób z  ponad trzytysięcznej rzeszy fanów Syrka na ich fejsbukowym FP :-)




"Syriusz jest niezwykły w każdym calu swojej yorkowatości.
Niezwykle charakterny, wredny i żarłoczny mały geniusz.
I umie przeprowadzić reakcję otrzymywania etylometyloaminy Emotikon tongue
Ja tego nie umiem."





Przyznam, że ja też nie :-) I powiem więcej, ja nawet nie wiem czym jest etylomylocośtam, dlatego tym bardziej gratuluję Syrkowi twórczości! :)


W nagrodę ląduje do Was 5x 500g Dolina Noteci z indykiem
oraz dowolnie wybrana muszka ze sklepu Malina Crafts. Gratulujemy! 




Tamtararaaaam.....


Na podium natomiast, jak na dyni, staje ....



Rustie, który oczarował mnie swoimi akrobacjami. Jestem zahipnotyzowana patrząc na to zdjęcie, to mądre spojrzenie mówiące "Nie rób ze mnie cyrkowca, człowieku daj smaka!" :-) 




Dla Was wybrana obroża lub chusta ze sklepu Malina Crafts oraz oczywiście 5x500g Dolina Noteci Premium z indykiem :) GRATULACJE! :)









I jeszcze wyróżnienia. Postanowiłam nagrodzić (wprawdzie drobiazgami) jeszcze dwa psiaki.
A czym? Zobaczycie jak przyjdzie listonosz :-)


Tak więc wyróżnienie numer 1 dla :

Aliji (dobrze odmieniłam?!) i Magdy
Moje serce skradł cudowny uśmiech na całej rozciągłości pyska! Głuchota jak widać poniżej nie przeszkadza absolutnie w radości z życia!    :)









Oraz wyróżnienie numer 2 dla :

Kosmity i Ewy!

Który kosmicznie rozbawił mnie swoją, podniesioną w chodzie, łapką :-) Wygląda to jakby szedł dumny ze złapania kurczaka :-) Urocze! 






Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję za udział w konkursie i proszę aby nikt nie przejmował się, że jego psiak nie został wybrany! Na prawdę ciężko jest dokonać wyboru, gdy tyle śliczności ląduje w jednym albumie :-) Bądźcie na bieżąco z naszym blogiem i fanpejdżem, bo już niedługo pojawi się kolejna szansa na zgarnięcie nagród, w najbliższym czasie planuję kolejne dwa konkursy, więc nic straconego! :)


Wszystkim zwycięzcom i wyróżnionym osobom gratuluję i zapraszam na maila:
nieznanakarina@gmail.com , gdzie omówimy szczegóły dotyczące nagród i ich wysyłki! :)






Read More

8 czerwca 2015

Poradnik posiadacza szczeniaka cz.2 (gryzienie rąk)

Obiecałam regularne notki dotyczące szczeniorów :-)
Dziś temat, którego osobiście nie cierpię :-) Bo któż z nas nie miał tego problemu, niech przed szereg wyjdzie :)
Tak jak wspomniałam już w tytule posta, temat będzie dotyczył gryzienia rąk podczas zabawy i nie tylko :) .

 Tak jak małe dziecko, pies chwyta wszystko do pyska, w ten sposób zapoznaje się ze światem i różnego rodzaju materiami. Gąbka, kamień, trawa, ołówek...no i nasze ręce. Zęby używane są też w zabawie pomiędzy psami, a matka szczeniaków łapie młode za kark w trakcie karcenia.
Co jednak robić, gdy pies myśli, że nasze ręce to idealna "rzecz" do gryzienia?

Już tłumaczę, na przykładzie swoim :)

# Po pierwsze wszechobecna jest opinia, żeby przy gryzieniu zaczynać piszczeć - tak jak to szczeniaki pokazują, że je boli. - Niestety na mojego psa działało to bardzo pobudzająco, więc bardzo szybko zrezygnowaliśmy z tej metody. 

# Piszą również, żeby psa ignorować, no ale sami przyznajcie, że to ciężkie zadanie, gdy obskakuje Cię szczeniak i podgryza (co niestety przy takich igiełkach jakimi są psie mleczaki bardzo boli!) nierzadko zdarza się, że maluch szczeka, zachęcając do zabawy. Tryb olewania jest dobry, ale dla  w tym wypadku sugeruję go tylko tym z rodzaju BARDZO BARDZO cierpliwych! ;) Moja cierpliwość ma swoje granice, więc ignorowanie odpadło w przedbiegach, szczególnie, że chcąc uchronić się przed zębami nie raz zdarzyło mi ruszać ręką, żeby odgonić psa - co oczywiście jeszcze bardziej go nakręcało, bo ręka to szybko poruszający się cel, który trzeba namierzyć, złapać i pogryźć! :)

# U nas pomogło mówienie stanowczym i lekko podniesionym tonem słowa "NIE!", które znaczy u nas coś nieakceptowalnego (niestety często go używamy w życiu codziennym, zdecydowanie za często, ale w tym wypadku jestem cierpliwa :D !) - W naszym domu to rozwiązanie okazało się skuteczne, lecz krótkotrwałe. Czyli przerywało gryzienie na kilkanaście sekund, a jak człowiek zaczynał zajmować się swoimi sprawami, to powracało wtedy:


# Pokazałam psu, że istnieją na tym świecie rzeczy znacznie ciekawsze do memłania, niż moje palce od rąk/nóg. Najlepszym według mnie sposobem jest trzymanie w naszym zasięgu czegoś zastępczego, żeby odwrócić psią uwagę. W naszym wypadku sprawdziły się prasowane kości i kong, ale równie dobrze mogą to być smakołyki, czy zabawka (choć to zajęcie na krócej). Takie przekierowanie uwagi było zbawienne, ponieważ np. oglądając film nie było problemu, żebym trzymała kostkę, a pies żuł ją sobie z zapałem przez jakieś 40min, aż wreszcie padł ze zmęczenia :-) Przy traceniu zainteresowania kością wystarczyło kilka razy nią szybko pomachać przed psim nosem i tym samym Terror został znów zachęcony do memłania.


# Na koniec najbardziej drastyczny sposób, ale u nas też się sprawdza. 
Jest to odizolowanie psa od nas, na krótką chwilę. Po trzykrotnym niestosowaniu się do slowa "nie" bądź wtedy, gdy kość nie działała Terror był (i nadal jest!) wynoszony do drugiego pokoju. Zawsze izolacja poprzedzona jest przez nas słowem "KARA", żeby pies wiedział, że coś przeskrobał. Czasem drapie w drzwi, czasem spokojnie odczekuje swoje. Kara nigdy nie trwa dłużej niż pięć minut. Jest to bardzo silny sygnał, odbierający nagrodę, jaką jest kontakt z nami. WAŻNE! : Jeśli pies piszczy, drapie w drzwi, szczeka itd. podczas odbywania "kary" należy pamiętać, żeby nie wypuszczać go dopóty, dopóki się nie uspokoi. Gdy zabieramy go, bo przeszkadza sposób, w jaki pies komunikuje swoje niezadowolenie z obecnej sytuacji,  bardzo łatwo nauczyć go, że za piszczenie/szczekanie dostanie zawsze to czego chce, w tym wypadku wypuszczenie z pomieszczenia, niestety przełoży się to także na inne czynności w życiu. 


Mówią, że szczeniak wyrasta z gryzienia - w naszym przypadku (A Terror ma już 10 miesięcy ) nadal z tego nie wyrósł, pomimo, że wszystkie zęby ma stałe i ugryzienia już nie bolą, a jedynie denerwują, to wciąż walczymy. Walczymy z własnymi problemami, bo sami zaniedbaliśmy ten etap na początku naszej psio-ludzkiej przygody, pozwalając i sami zachęcając do memłania naszych paluchów. Aczkolwiek teraz gryzienie zdarza się co raz rzadziej. :-) 


A Wy w jaki sposób poradziliście sobie z igiełkami Waszych szczeniaków? :) Czekam na opinie! 


PS. Przypominam, że jeszcze tylko dziś można wziąć udział w KONKURSIE <info> i mieć szansę na nagrody od Malina Crafts i Doliny Noteci! :) 




MIŁEGO DNIA! :)









Read More

1 czerwca 2015

Równica, nasz pierwszy psi wypad w góry!


Wczorajszy dzień miał zacząć się dużo szybciej. Mój ukochany obiecał nam wycieczkę w góry i pomimo imprezy, na którą pojechaliśmy dzień wcześniej, dzielnie wstał i bez marudzenia spełnił swoją obietnicę! Na szczęście ja byłam kierowcą, więc problem bolącej głowy mnie nie dotyczył. (Prawie) Męża dzięki Bogu też nie :-)

No więc zebraliśmy się rano, popakowałam wszystkie rzeczy i w drogę! Na równicę mamy jakieś 30 kilometrów i aż dziw, że odkąd posiadamy psa, to ani razu nie byliśmy w  górach :)
Początkowo myślałam, że wejdziemy na samą górę sami, bez wspomagacza w postaci auta, ale oczywiście żadne z nas nie ma stosownego obuwia ani ekwipunku. Obiecaliśmy sobie pożyczyć następnym razem takowe od rodziców. Więc wjechaliśmy samochodem, ale nie na samą górę, tak by pochodzić też można było. 

Przysiedliśmy sobie w okolicznej restauracji, jako że pogoda była świetna, to pozwoliłam sobie uraczyć kubki smakowe piwkiem imbirowym :-) A Terror wąchał, sprawdzał, cieszył się na ludzi i generalnie dostał kręćka :)



Nas fotograf zapomniał chyba o ławce :)

Kto zaglądał kiedyś w zakładkę "o mnie" powinien zauważyć, że moją głowę ozdabia nowy piękny kolor włosów :D






Później poszliśmy do automatu, gdzie kopie się piłkę na punkty.
Te strasznie speszył się tym hukiem i jakieś 15minut był innym psem! 
Siedział ciagle na kolanach, a próbę przejścia obok automatów podsumował zapieraniem się. Więc wybraliśmy drogę na około :)
Jeśli chcecie wiedzieć, tak wygląda pies po przejściach :D







Następnie poszliśmy z moim ukochanym na tor saneczkowy. Każdemu polecam, prędkość mimo że regulowana, była zawrotna, Jechaliśmy na zmianę, bo niestety piesa nie dało się z nami zabrać :-) 



Widoki z góry:





Następnie szpacerek na jeszcze wyższe "szczeble" :) W międzyczasie spotkaliśmy kilku psich kumpli, ale najlepsza zabawa była z amstaffem :) Niestety nie chcieliśmy narażać się na dziwne komentarze od obcych osób, więc daliśmy sobie spokój z obfoceniem tego wydarzenia! :)




Wypatrzyliśmy jeszcze świetny park linowy, niestety czas przejścia to ok. 1-1,5h, więc Terror następny wyjazd spędzi w domku, bo MUSIMY zaliczyć taki tor! :)


Trochę już zmęczeni chodzeniem postanowiliśmy zjeść przepyszną kiełbaskę z grilla. Polecam z całego serca, najpyszniejszy grill jaki jadłam w życiu!! :)
Poznacie to miejsce po charakterystycznym skalniaczku :-)




Po spożytym posiłku nadszedł czas na należyty odpoczynek. Poszukaliśmy więc zacisznego miejsca, w tym wypadku znaleźliśmy ustronną polankę, gdzie ani żywej duszy :) Rozłożyliśmy za mały na nas troje koc (zapominalska pańcia zapomniała o tym, że zazwyczaj to psi koc do auta :) )
I leżeliśmy sobie delektując się słońcem. Było na prawdę cudownie!



Po odpoczynku poćwiczyliśmy trochę rzuty frisbee, całą trójką :)
Terror został naszym głupim jasiem bo biegał od jednego do drugiego, ale chyba mu się to podobało, bo wreszcie chwytając talerzyk tak go memłał:



Gdy my pakowaliśmy rzeczy, Te postanowił schować się w trawie :-)





Na koniec Terror miał bliskie spotkanie z owcami, które wcale a wcale się nas nie bały, a wręcz przeciwnie - przyszły z zainteresowaniem nas pooglądać :-)






A Wam jak minął weekend? :)

Pozdrawiamy! 





Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-), AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena