22 sierpnia 2015

Wyjazd psim okiem - czyli relacja znad morza.. i nie tylko :)





Zaczęło się niewinnie. Jakaś krzątanina po domu, pańcia biega, mrucząc pod nosem, że jak zwykle wszystko na jej głowie. Wyciąganie walizek, robienie jakiś list? Nieco mnie ta cała sytuacja zestresowała, więc poszedłem do swojej klatki i stamtąd bacznie obserwowałem rozwój wydarzeń. Pani z miną mędrcy chodziła po domu i rozglądała się, czego jeszcze zapomniała spakować. Nie przeszkadzałem jej, bo wyglądała na bardzo skupioną. Następnego dnia zapakowali wszystkie manatki do autka i już prawie ruszali. Lekko speniałem, że o mnie zapomną i będę musiał zostać sam w domu, jak ten Kevin z gadającego pudełka, zwanego telewizorem. Na szczęście moi ludzie są ostrożniejsi, więc dostałem swoją poduchę na tył autka i wyruszliśmy w drogę. Generalnie lubię jeździć autkiem, ale to co zafundowali mi moi ludzie tego razu, to przegięcie. Siedem, siedem długich godzin, w furczącej maszynie. W planach miałem zgłoszenie ich do TOZ-u, no bo kto to widział tak psa biednego męczyć. Ich szczęście, że robili dla mnie postoje, a część podróży spędziłem na kolanach pani, bo wierciłem się (specjalnie!) po całym tyle i wszystkich denerwowałem.
W końcu dojechaliśmy do Bydgoszczy, gdzie mieszka rodzina mamci. No co mam dużo szczekać, przeszła mi złość na nich, bo zabierali mnie nad jezioro i byłem strasznie rozpieszczany przez babcię? Tak, chyba tak się ta pani nazywała. Po kilku dniach mamcia znów zapakowała manatki, a mnie przeszedł dreszczyk strachu - myślałem że to będzie nasz nowy dom, w końcu było tak miło... A więc znowu autko.. Tym razem jednak było znośnie, podróż trwała jakieś dwie godziny. Dojechaliśmy do Gdyni i tam mieliśmy osiąść na najbliższe cztery dni. Cóż, niezbyt zadowolony byłem faktem tych częstych przeprowadzek, ale pańcia obiecała, że ma dla mnie super, hiper extra niespodziankę. Nie mogłem się doczekać co też to może być? Nowa zabawka, szelki a może randka w ciemno z jakąś uroczą suczką? Ah, nie mam jajek więc to ostatnie.... No po prostu zapomnijcie o tym ostatnim! :) 
Pan odział mnie w szelki i poszliśmy nad morze. Wtedy jeszcze nie wiedziałem co to jest, więc poziom ekscytacji sięgał zenitu. Wyszliśmy na ulicę i po krótkim spacerze dostrzegłem chyba z milion ludzi!! Wyobrażacie sobie? Tyle ludzi do kochania, tyle rąk do głaskania, tyle dzieci do lizania! Pomyślałem sobie, że jesteśmy w ludzkim raju, ale to nie koniec, bo po chwili mym oczom ukazała się ..... najogromniejsza kałuża jaką widziałem w życiu! o matko! o psia kość! jaciejaciejacie! Teraz to już na pewno jestem w raju! 
Tak chciałem już potaplać się w tej kałuży, że wnet smycz wyrwałem z mamciną ręką. Podeszliśmy bliżej i co się okazało? Jakieś fale mnie łapały, a były dużo większe niż moje małe ciałko toteż odmówiłem stanowczo kąpieli w tym przybytku. Wytrwałem jednak jakieś piętnaście minut, do momentu, aż pani nie przyniosła patyczka i sama nie weszła w morskie objęcia. No to wlazłem za nią, żeby się przypadkiem nie utopiła, bo co ja bym bez niej zrobił? Oooo raju! Co ja się napływałem! Z prądem, pod prąd, na fali i niestety też parę razy pod falą. Nachłeptałem się tyle obrzydliwie słonej wody, że przez chwilę wstyd mi było z niej wyjść, bo bałem się, że będę wyglądał jak beczka! Tak się jednak nie stało, więc po pływackich wyczynach kopałem dziury i odpoczywałem z nowo znalezionym przyjacielem - patykiem. A potem jak widać na powyższym zdjęciu.. Plażing, smażing, fajne suczki i te sprawy... 8-)




Inne dni były równie ciekawe jak ten. Ganiałem po plaży z różnymi psiakami, bawiłem się piłkami, frisbee.
Raz nawet państwo zabrali mnie do Sopockiej Zatoki Sztuki, gdzie wylegiwałem się na skórzanej białej kanapie i nikt nawet na nas nie fuknął z tego powodu! 

Zatoka Sztuki

z koleżanką :-)






Wieczory spędzaliśmy na Gdyńskim mini molo a w czasie odpoczynku w pokoju, zajmowałem się gryzieniem sznurka :)





Piesohiena - Porządny nadmorski wiatr postawił mu uszy :)

Chyba nie tak to miało wyglądać :) 




Ostatni spacer po plaży


To były na prawdę udane wakacje! Codziennie byłem tak zmęczony, że wieczorem nie miałem nawet sił wyjść siku! Droga powrotna nie była już tak uciążliwa, bo odsypiałem ostatnie dni. 
Już tęsknię do morza, plaż i suczek oczywiście! :) 


Ostatnie, smutne spojrzenie na Sopot :(





A teraz koniec opowieści z perspektywy Terrora:-) 


Muszę przyznać, że od wyjazdu do Bydgoszczy, mam wrażenie, że ktoś podmienił mi psa.
Stał się bardziej zrównoważony, tysiące ludzi w Sopocie były mijane ze stoickim spokojem. Na plaży za każdym razem odwoływał się ładnie od psów, zero gryzienia po rękach, czy psocenia w obcych miejscach. 
Bardzo poprawiły się wzajemne relacje. Pies słucha się w prawie każdej sytuacji, a mnie rozpiera duma! :) 
Nad morzem podchodziło do nas mnóstwo ludzi, z pytaniami o rasę, charakter, imię. Każdy piał z zachwytu nad uroczą Terrorkową mordką i nieskromnie mówiąc - mają rację :D



Ze mniej przyjemnych spraw - Terror ostatniego dnia złamał paznokieć wzdłuż. Nawet nie wiem w którym momencie to się stało, ale szybko wróciliśmy na kwaterę i opatrzyliśmy ranę, a już w domu następnego dnia pojechałam z nim do weterynarza. Okazało się, że możliwe, że będzie trzeba ściągnąć mu cały paznokieć pod narkozą, jeśli nie będzie się dobrze goił. Teraz okazało się, że rozdwajają mu się prawie wszystkie pazurki - szybko skonsultowałam to z panią wet i okazało się, że Terror ma niedobór witamin, spowodowany tym, że barf nie działa na niego tak jak powinien. Po prostu nie przyswaja niektórych składników z diety. W związku z tym jesteśmy zmuszeni zaprzestania karmienia surowym, a przejścia znowu na chrupki :( 
Ciężka przeprawa przed nami, bo to oznacza (bankowo!) kilkudniową głodówkę, zaprzestanie karmienia smakołykami (póki się nie przestawi na karmę)


A teraz trochę reklamy :-) :

 Gdybyście wybierali się do Bydgoszczy, to jakieś 20km za nią ( w stronę Koronowa) znajduje się Stopka Rożen - Skansen. (klik) Znajdziecie tam najpyszniejszą karkówkę pod słońcem! Przysięgam! Rozpływa się w ustach, do tego zupa staropolska - niebo w gębie! 
Mięsko robi się na wielkim grillu, obsługa jest przemiła. Z psem można zjeść nie tylko na ogródku, ale również wewnątrz lokalu. Jeśli lubicie grillowe klimaty i niewygórowane ceny za znakomite jedzenie, to polecamy bardzo gorąco!

Kolejnym miejscem, gdzie możecie dobrze zjeść, a dodatkowo okazało się psiolubne jest restauracja Tesoro , w Sopocie. Prowadzona przez Włochów, z prawdziwym włoskim jedzeniem. Pierwszy raz skusiłam się tam na smarowanie pizzy oliwą, zamiast keczupem. I wiecie co? Każdy miłośnik pizzy powinien tego spróbować! Jest genialna!!! 
Terror wylegiwał się na swoim krzesełku,, a pod stołami widać było też inne psiaki, każdy z nich dostawał swoją miskę z wodą :)


Żeby nie było tak kolorowo i smacznie wszędzie to ostrzegę Was przed najobrzydliwszymi goframi jakie dane mi było zjeść w życiu. 
Miejsce zła mieści się w Sopocie, w takim półkole przed molo. Po jednej stronie są stragany z pamiątkami i biżuterią, a po drugiej budki gastronomiczne. Mniej więcej w połowie są owe gofry. Nie dość, że cena za gofra była kosmiczna bo aż 14zł, a był on tylko z nutellą i bitą śmietaną, bo nie mieli świeżych owoców - to sam gofr był twardy jak kamień i po wzięciu jednego gryza poszłam tam z awanturą jaki szit wciskają ludziom. Z wielką łaską dostałam zwrot pieniędzy - także nie polecam!

Niezbyt smacznie było też w sopockiej Lagunie Smaku, zaraz przy molo.
Ceny nie są tragiczne, ale ... zamówiliśmy polędwiczki wieprzowe w sosie kurkowym, z pure i bukietem warzyw. 
No cóż.. Polędwiczka była bardzo gumowa, sosu to nie uświadczyliśmy wcale, jedynie znalazło się na talerzu kilka kurek. A bukietem warzyw okazała się mrożona mieszanka :) 
Jak jesteście bardzo głodni, to można zjeść, ale tyłka nie urywa.



A Wam jak minęły wakacje, urlopy?
Mam nadzieję, że równie dobrze jak nam! :) 
Bo choć było dużo za krótko, to jednak cudownie :) 


Pozdrowienia!



PS. Terror za trzy dni kończy swój pierwszy roczek, ale niestety na prezenty będzie musiał poczekać do wypłaty, bo wyjazd zrujnował nasze portfele doszczętnie. I znacznie bardziej niż planowaliśmy! :) 



11 komentarze:

  1. Widzę, że świetnie spędziliście ten wyjazd nad morze. :) My w tym roku nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, ale mam nadzieję, że za rok gdzieś się wybierzemy. :)
    Pozdrawiam,
    reksio-the-dog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super zdjęcia, naprawdę ukazują klimat! Marzy mi się wyjazd nad morze z psem, na pewno było genialnie! Pozytywnie zazdrościmy :D Pozdrawiamy, G&M z http://maniolowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie spędzony czas! Z psem nad morze to super rozwiązanie! Życzę oczywiście duuuużo prezentów na wakacje!
    PS. Skoro nie możemy się spotkać w wakacje, to zapraszamy na urodziny Saszy koło połowy października! Więcej info już wkrótce! Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeej teraz to już kompletnie się zaraziłam, nie wiem kiedy ale musimy w tym roku jechać nad morze <3.
    Co do pytania o osiedle, to chyba największa patologia :D. Bocianowo- o ile jest takie osiedle, ale chyba tak, taka ulica jest w pobliżu. Okolice dworca generalnie ;). Jak dobrze, że mam dużego czarnego psa...

    OdpowiedzUsuń
  5. morze morze <3 my musimy odpuszczać Polskie morze ze względu na moją chorobę. ale za to inne morza jak najbardziej, tylko brak jakiej kolwiek organizacji i oszczędności :P
    super zdjęcia, a te uszka stojące są mega słodkie :)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja dla odmiany jestem miłośnikiem gór i trekkingu, a wyjazdy nad morze skutkowały moim "mini ADHD" ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale super wakacje! My chcielibyśmy z Bąblem wyskoczyć na morze w jakiś weekend, żeby też pokopał sobie dołki, zobaczymy czy się uda.

    OdpowiedzUsuń
  8. Terror jaka wypaśna kanapa! :D
    Ale Wam zazdroszczę, nam w tym roku nie udało się wybrać i pojechałyśmy dla zabicia czasu w Góry Stołowe, ale to nie to samo co morze ;) Golden jest najszczęśliwszy tylko w wodzie i połowę wyjazdu spędziliśmy nas czeskimi jeziorami :P Dobrze, że Wasz wyjazd się udał, za rok powtórka! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiamy morze z Zoną, baa my uwielbiamy wszystkie wycieczki :) ważne aby móc oderwać się od szarej rzeczywistości :)
    Super pobyt i zdjęcia :)
    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No i pięknie, wakacje z psem mogą być udane i cudowne jak tylko się chce to odpowiednio zorganizować, a fukający niech sobie fukają, my i tak wiemy kto tu rządzi :) Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  11. Też mieliśmy okazję być w tym roku nad morzem. W przyszłym jedziemy obowiązkowo na minimium 2 tygodnie. Pies cały wyjazd szczęśliwy, uśmiechnięty od ucha do ucha. Nawet deszcz mu nie przeszkadzał.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zostawisz komentarz, będzie nam bardzo miło :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-), AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena