5 sierpnia 2015

O psich lękach słów kilka...(dziesiąt) :)







Jak wiadomo strach towarzyszy nam wszystkim, w różnych momentach życia. Obawiamy się utraty bliskich, skoku z wysokości, występu publicznego czy szerszeni. Strach często pomaga uniknąć niebezpieczeństw (jak np. przed ugryzieniem, przez wyżej wspomnianego szerszenia) i jest zupełnie naturalnym odruchem.
Inną sprawą jest lęk, który jest procesem wewnętrznym, zaburza prawidłowe funkcjonowanie, powodując irracjonalne stany i nienaturalne zachowanie.  Stan ten objawia się stresem, uczuciem napięcia, zagrożenia czy skrępowania.
U psów najczęściej występującym z lęków jest lęk separacyjny.
Objawia się on szczekaniem, wyciem, piszczeniem, gryzieniem przedmiotów lub wygryzaniem sobie przez psa ran na ciele oraz niekontrolowanym załatwianiu potrzeb fizjologicznych.
Podstawowymi przyczynami powstawania lęków u psa są uwarunkowania genetyczne, zaburzenia okresu socjalizacji, oraz niemożność produktywnego zużycia nagromadzonej energii, której następstwem może być nerwica, a nawet depresja psa.

Przyczyny lęków:


1. Brak odpowiedniej socjalizacji :

 Bardzo często winę za lęki psa zrzuca się na karb tego, że doświadczył on przemocy, w szczególności jeśli nie wiemy jakie były jego wcześniejsze losy. W hodowlach, socjalizacją zajmują się hodowcy, niestety niekiedy bywa to przez nich zaniedbane - szczególnie jeśli hodowla znajduje się daleko od wielkiego miasta i zgiełku, gdzie teoretycznie szczeniak powinien być zabrany tak by poznał hałas jeżdżących karetek, samochodów, dużą ilość obcych ludzi, psów czy nowych miejsc. Tak jak napisałam, wszystko wygląda pięknie w teorii. W praktyce często zostaje to nieco zaniedbane - tak było też w naszym przypadku.

 Terror pochodzi z hodowli znajdującej się z dala od wielkiego miasta i nie był przyzwyczajony do wszystkich hałasów. Mimo, że mieszkamy pod lasem i nie ma tu wielkiego zamieszania, Te bardzo stresował się gdy mijały nas auta z dużą prędkością, a ciężarówki jadące do kopalni syczały i wydawały z siebie te wszystkie straszliwe dźwięki.
Problemem były też piszczące śmieciarki, strzepywanie prania, a nawet szeleszczący worek od śmieci. Z tym wszystkim poradziłam sobie sama, jednak uważam to za rażący błąd hodowcy, że malec nie został odpowiednio przygotowany do normalnego życia. Małymi kroczkami, odgoniliśmy złe duchy ciężarówek, pranie i worki również odeszły w zapomnienie. Jedynym małym problemikiem pozostaje wciąż kontener na śmieci, ale i tutaj wszystko zmierza ku poprawie. Początkowo Terror tak bardzo bał się wynoszenia śmieci, że gdy niosłam w jednej ręce worek, w drugiej smycz zostawał za drzwiami klatki i obserwując, czekał tam dopóki nie wyniosę ich do kontenera, i nie wrócę po niego. Dziś młodziak jest w stanie podejść ze mną do kosza, ale nadal czeka w odległości 1-2m, więc wciąż nad tym pracujemy. Jak? Przeczytacie później :)

Kolejną sprawą dyskusyjną jest kwarantanna poszczepienna. Tutaj możecie przeczytać co dokładnie mam na myśli. W skrócie napiszę jednak, że chodzi o to, że w tym ważnym okresie, w którym pies powinien być wystawiony na kontakt z otoczeniem przypada okres poszczepienny,  czyli tzw. kwarantanny i przez cały jej okres trwania szczenię nie powinno opuszczać domu (jak radzi większość weterynarzy) bo jest narażone na złapanie wielu chorób, mogących doprowadzić nawet do śmierci. Choć nie jestem lekarzem weterynarii, poddaję trochę wątpliwości słuszność tego działania, ponieważ zarazki przynosimy do domu na ubraniach, dłoniach, a w szczególności na butach. Gdybyśmy tak na prawdę mieli odizolować szczenię od wszelkich zarazków, buty powinny zostawać przed mieszkaniem, ubranie powinno zostać przebrane przed wejściem do domu, a ręce zdezynfekowane. Jednym słowem nierealne :) Jako, że Terrora odbieraliśmy z hodowli nieco później, niż jest to zalecane, akurat przypadał u niego właśnie ten okres. Po konsultacji z weterynarzem, dowiedziałam się, że nie mam psa męczyć w domu, że nosząc psa na rękach w miejscach potencjalnie zagrożonych, jest takie samo prawdopodobieństwo zarażenia jak przy samodzielnym chodzeniu, oraz że szczepienia, które miał do tej pory wykonane (jeszcze nie całkowicie) już go chronią. Tym sposobem odpuściłam sobie co prawda chodzenie po często uczęszczanych parkach, czy osiedlowych uliczkach, gdzie wszyscy wyprowadzają swoje czworonogi, za to zabierałam Te na trawkę przy bloku, który jest ogrodzony, a prócz nas tylko dwie rodziny mają psa.
Jednak jeśli mimo wszystko chcesz przetrzymać szczeniaka w domu, należy pamiętać by dostarczać mu różnego rodzaju bodźców, których może doświadczyć po wyjściu na zewnątrz. Nie bój się zaprosić grona hałaśliwych znajomych, gdy malec się przestraszy zawsze możesz poprosić ich, o rozmowę w cichszym tonie, lub zanieść psa do jego legowiska, gdzie będzie czuł się bezpieczny. Możesz też puszczać mu dźwięki karetki, straży, śmieciarki, ujadanie innych psów, śpiew ptaków, dźwięk burzy - wszystko z czym może mieć do czynienia w przyszłości.



2. Genetyka


Patrząc na psa niestety nie jesteśmy w stanie stwierdzić ile z jego zachowań ma podłoże genetyczne, a ile jest następstwem doświadczeń życiowych. Warto jednak pamiętać, że spokój zapewniony ciężarnej suce, oraz już po porodzie ma ogromne znaczenie i przekłada się na zachowanie jej i szczeniaków w zależności od tego jaką opiekę ma zapewnioną.
Dobrym sposobem, na sprawdzenie charakteru szczeniaka są testy psychiczne tzw. Campbella - klikając tutaj możecie się dowiedzieć na czym polegają. Hodowca wykonując taki test może określić, które ze szczeniąt jest pewne siebie, bojaźliwe, a które niezależne. Tutaj natomiast można poczytać o testach opracowanych przez Andrzeja Lisowskiego, które trochę bardziej podobają mi się pod względem samego sprawdzenia. Poza tym według mnie te testy są miarodajne jedynie w otoczeniu, jakie pies do tej pory poznał. W przypadku gdy jedzie do nowego domu, poznaje nowe bodźce, ludzi, zwierzęta - testy mogą wypaść inaczej.
Dobrym przykładem tego będzie Terror :-)
Wśród swoich sióstr i braci uchodził za najspokojniejszego, najbardziej zrównoważonego, ale jednocześnie na bardzo pewnego siebie. A u nas od pierwszego dnia istny terror w domu. Stąd też wzięło się jego imię - Terror(ysta) :-)
A jeśli chodzi o pewność siebie? Przykładem jest Te, który widząc jelenia schował się za mną "mamonoweźratuj" :) Taki to z niego pies myśliwski!


Duże znaczenie w charakterze ma również dobór rasy. I tak jak jack russelle z natury są pewne siebie i nieustraszone, tak np. już  chihuahuy są bardziej nerwowe i lękliwe. Oczywiście nie mówię, że wszystkie jacki są nieustraszone i pewne siebie. (Przykład Te, powyżej)



3. Przemoc i złe doświadczenia życiowe.

Każdy z nas pewnie nie raz słyszał, zna kogoś, lub sam ma jakieś traumy. Niektórzy ugryzieni przez psa, już nigdy nie zbliżą się do czworonoga, choćby nie wiem jak przyjacielski był jego charakter. Inni po wypadku samochodowym nie odważą się więcej kierować autem, bądź też nawet jechać jako pasażer. Osoba, u której w rodzinie nadmiernie przewijał się alkohol, może mieć do niego obrzydzenie do końca życia, lub bardziej brutalny przypadek - osoba gwałcona, może w przyszłości mieć problemy z nawiązywaniem poprawnych relacji z płcią przeciwną. Tak jak w nas, tak i w psach każda trauma odciska jakieś piętno w późniejszych zachowaniach. Pies pogryziony w okresie szczenięcym przez innego, może już zawsze kojarzyć innego psa (lub konkretną rasę) z bólem, bity czy kopany przez ludzi - z cierpieniem, psy maltretowane w przeszłości mogą silnie reagować na szybkie ruchy ręką, nogą czy przedmiotami, szczególnie w kierunku ich samych. 
Nie leczone lęki mogą się nasilać, lub powodować u psa silne reakcje stresowe. Ważna jest odpowiednia terapia (często) z pomocą behawiorysty, i/lub z równoległą terapią farmakologiczną.
Ważnym jest, by odpowiedzialny właściciel dawał psu poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Bez takiej osoby, ciężko będzie by życie psa wróciło na właściwe tory, a wszelkie strachy zostały odgonione.

4. Lęki wyuczone lub skojarzeniowe.


Niektóre lęki rozwijają się w wyniku przeżyć wywołujących skojarzenia. Przykładem będzie pies, który boi się weterynarza i w momencie badania reaguje agresywnie, kłapiąc na niego. Weterynarz zaleca używanie w trakcie wizyty kagańca, którego po kilku wizytach pies zaczyna się bać, bo wywołuje nieprzyjemne skojarzenie z badaniem.

Przykładem dobrego skojarzenia jest kliker. Pies uczy się, że po każdym kliknięciu następuje smakołyk.
To, czy wyuczone skojarzenie tworzy się natychmiast, czy dopiero po kilkakrotnym powtórzeniu się sytuacji, zależy od psa. Bystre psy wyciągają wnioski już za pierwszym razem – nazywa się to one-trial learning. Jeśli uczymy psa sztuczek czy posłuszeństwa, taka umiejętność jest bardzo przydatna. Jednakże w wypadku psa lękliwego, może okazać się przekleństwem.













NAJWIĘKSZE STRACHY MOJEGO PSA I JAK SOBIE Z TYM PORADZIŁAM:

Zaznaczam, że nie jestem behawiorystą i to co podziałało na mojego psa, niekoniecznie poskutkuje w Waszym przypadku. Możecie jedynie sugerować się moimi rozwiązaniami, ale własną technikę trzeba wypracować samodzielnie, a jeśli nie przynosi rezultatów, udać się do specjalisty.


- Szybko przemieszczające się auta, ciężarówki (wypracowane) 
Jako, że mieszkam w dość spokojnej okolicy, miałam nieco ułatwione zadanie. Do ulicy jest ok. 50m, a największy ruch jest w godzinach międzyzmian na kopalni. Przede wszystkim starałam się unikać tych kilkunastu minut, gdzie ruch jest na prawdę napięty, na pory spacerowe. Nie wychodziłam za bramę naszego ogrodzonego bloku, tak by nie zbliżać się do pędzących aut i nie narażać psa na niepotrzebny stres. W zamian za to pozwoliłam w spokoju obserwować Terrorowi przemieszczające się szybko pojazdy, stopniowo zbliżając naszą odległość do nich. Po wyjściu za bramę, gdy auta nas mijały Te podkulał ogon, jego mięśnie sztywniały, uszy kładł po sobie i całym ciałem sygnalizował swój strach. Stanowczym, ale nie podniesionym głosem, mówiłam "Nie bój się, jest okej". Każde stracenie zainteresowania pojazdami nagradzałam. Czasem przejście raptem 100metrów zajmowało kilkanaście minut. Bywało, że kompletnie zamykał się w bodźcach zewnętrznych, nie zwracając uwagi na mnie, następował koniec sesji i wracaliśmy do domu i powtarzaliśmy sesję na kolejnym spacerze. Z czasem jednak ciekawość świata i pyszne smaczki przeważyły nad strachem i okazało się, że jadące auta to nic strasznego.


- Worki foliowe. (wypracowane)
To była nasza zmora przez jakieś dwa, trzy miesiące. Terror gdy tylko widział, że wyciągam worek na śmieci, uciekał do innego pokoju/klatki. Nie inaczej było, gdy opróżniałam siatki z zakupami, choć te były nieco mniej stresujące. (W końcu trzeba było sprawdzić, co się w nich ukrywa :-) )
Jak walczyłam? Tutaj poszło prosto - Opróżniając siatki zawsze znajdywałam tam ukryty smakołyk, który najpierw pies dostawał z ręki, później musiał sam sięgać z wierzchu worka, w końcowych sesjach wygryzał już worek by się dostać do czegoś dobrego. 
Inną metodą, którą stosowałam było wykorzystanie worka, jako elementu zabawy. I tak ciągałam go po ziemi, by Te mógł go gonić, a następnie rozszarpywać pod moją kontrolą.

- Kontener na śmieci. (wciąż pracujemy)
 Dla mnie to irracjonalne. W końcu to tylko zwykły kosz z klapą, ogrodzony płotkiem. Dla Terrora to przez długi czas był straszny, straszliwy potwór. Jak działam? Przede wszystkim w pobliżu skarmiam psa smaczkami i rzucam je w stronę tego straszliwego miejsca. Im bliżej podejdzie, tym więcej smakowitości. Zaczyna kojarzyć, że kontener nie jest wcale taki straszny, bo spotykają go tam same przyjemne rzeczy. (A raczej pyszne :) )

- Otwieranie parasola (wypracowane)
Tutaj z przykrością muszę przyznać, że tato pana prawie męża miał w tym swój zły udział. Któregoś razu, gdy maluch został z nimi i bardzo dokazywał, tak, że nie mogli poradzić sobie z jego wyciszeniem, tato postanowił znaleźć sposób na nieokiełznanego piesa i wystraszył go parasolem. Robił to ilekroć Te okazywał nadmiernie swój brak manier poprzez m.in. gryzienie stóp, rąk i ich "ujeżdżanie". W ten sposób zyskaliśmy lęk parasolowy. Nie było mi do śmiechu, szczególnie, że Te jest z nami od listopada zeszłego roku, a jak wiadomo to dość deszczowy miesiąc. Przez zimę używanie parasola nie było konieczne, więc olałam trochę temat, który wrócił ze zdwojoną siłą wiosną. Na szczęście i tutaj wypracowanie tego nie było trudne. Wystarczyło otworzyć parasol i dać psu zaznajomić się z nim. Następnym krokiem było poooooooowolne otwieranie go w towarzystwie psa i stały tekst w sytuacjach stresowych "Nie bój się, jest okej". I chociaż na początku bał się niesamowicie, to po kilkunastu razach, otwieranie i zamykanie parasola stało się czymś naturalnym. 
Obecnie ten upiorny przedmiot nie stanowi dla niego zagrożenia, chyba, że zostanie otworzony z wielkim impetem, wtedy chwila przerażenia, ale zaraz już wszystko jest ok.

- Strzepywanie prania (wypracowane)
Tutaj to dopiero była zagwozdka, bo niechęć do ubrań nie przyjechała z hodowli. Na początku wszystko było normalnie. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że pies bardzo stresuje się, gdy strzepuje pranie. Na początku zamykałam się w drugim pokoju i tam je doprowadzałam do ładu, jednak z czasem przyszło zastanowienie skąd wziął się problem? Przecież nikt nie straszył go tym hałasem, no ale lęk nie zrodził się przecież znikąd. Dopiero po jakimś czasie, przy okazji wizyty u teściów, wyszło, że kiedyś gdy psiak był z nimi piłka pokulała się pod suszarkę, a on niefortunnie zawinął się w jakiś rękaw i wywinął orła wraz z całą suszarką i rzeczami na niej znajdującymi. To rozwiało wszelkie wątpliwości i tłumaczyło skąd wziął się lęk przed praniem i suszarką.
Tutaj kompletnie nie miałam pomysłu jak działać. Nie wiem czy postępowałam zbyt drastycznie, ale pomogło. Otóż, zamykałam się z psem, suszarką i ciuchami w jednym pokoju, tak by nie miał możliwości ucieczki. Zaczynałam od delikatnego ruszania ciuchem w powietrzu, tak by wydawał jak najcichszy dźwięk, później wieszałam. Za każdym razem dźwięk był głośniejszy, a siła otrzepywania mocniejsza. W końcu gdy pies był gotowy, zaczęłam normalnie otrzepywać pranie, tym razem z otwartymi drzwiami. Okazały się niepotrzebnie, bo Te nie miał już oporu przed przebywaniem ze mną w jednym pomieszczeniu w trakcie wykonywania tej czynności.

-Chodzenie po klatce schodowej, schodach. (wypracowane)
To z tego co wiem częsty problem u psów.
U nas objawiał się zapieraniem łapami przy próbie wchodzenia po schodach, do klatki, wychodzeniu z domu. Poradziłam sobie nadzwyczaj szybko, prostym sposobem. Na każdym piętrze i pół piętrze rzucałam smaczki, tak by Terror widział, że to robię. Żeby je dostać, trzeba było wejść/zejść po schodach. Efekt był prawie natychmiastowy :-) 
Do dziś, czasem z przyzwyczajenia rzucam coś na górę, tak by przyśpieszyć czasem ślimacze tempo przy wchodzeniu.




Nie mogę sobie przypomnieć czy to już wszystko, aczkolwiek wymieniłam te rzeczy, które były najbardziej kłopotliwe w codziennym życiu.








 I tak jak w temacie, strach ma wielkie oczy - to co nam wydaje się błahe, dla naszych psów może stanowić koniec świata. Warto przyglądać się tym zachowaniom,  bo o ile strach przed wzbijającym się w powietrze workiem, lub nagłym hukiem wydaje się być stosunkowo łatwy do rozwiązania, o tyle lęk separacyjny niszczy psychikę psa i często wymaga konsultacji ze specjalistą lub leczenia farmakologicznego.


A jak jest z Waszymi psami? Mieliście, a może wciąż macie jakieś problemy z lękami? Jak je przezwyciężacie?
Czekam na opinie :)



21 komentarze:

  1. Bardzo fajny wpis! U nas głównym czynnikiem napędzającym stracha Bąblowi są huki, takie jak fajerwerki czy wystrzały. Sylwester to bardzo trudny czas dla niego, ale i teraz, gdy z podwórka dotrze do jego uszu dźwięk przypominający wystrzał (a zazwyczaj na jednym się nie kończy i jest to od razu cała seria), Bąbel zaczyna się nawet trząść! Raz sam nawet podszedł do mnie i wsunął głowę pod moje ramię, żebym go objęła, a dygotał niesamowicie. Mówi się, że nie powinno się psa dotykać, pocieszać, tulić w takich sytuacjach, ale znam przypadki, kiedy to ma pozytywny efekt. U nas na razie mieliśmy może 2-3 sytuacje z tego typu hałasami i trudno to ocenić, ale wydaje mi się, że u Bąbla sprawdza się metoda wyważenia obu metod: spokój i bierność właściciela + jeśli pies potrzebuje, to tulenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma złotego środka, który pasuje do wszystkich psów. Racja, że nadmierne pocieszacie może prowadzić do pogłębienia lęku, ale też nie ma co przesadzać. I jeśli pies np. Sam przychodzi i oczekuje przytulania to nie widzę przeszkód by tego nie robić :)

      Usuń
  2. Lęk przed dużymy psami, szczególnie podobnymi do onków. No i standardowo Sylwester U Juny i Figi krzyki, podniesiony głos i machanie rękoma (jakby się chciało uderzyć, a jest to inny ruch) tez wywołuje strach.

    OdpowiedzUsuń
  3. A w jakim wieku odbieraliście Te od hodowcy? Bo pewnie, że część roboty spada na hodowcę (Baloo dzięki naszej hodowczyni kocha dzieciaki), ale duża część roboty spada na właściciela po odebraniu psa z hodowli :) Sama też mieliłam socjal całe dziecięce życie :) I widzę różnice między Balem, a Ru, której nie miałam od dzieciakia (przerasta ją na przykład odkurzacz :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm o ile dobrze kojarzę to Terror miał 12 tygodni. Nie chce zwalić całej winy na hodowcę, ale uważam że takie dźwięki jak strzepywanie prania czy otwieranie worka powinny być psu znane :) Co do aut to nie mogłam tego wymagać skoro do miasta było sporo kilometrów :) A odkurzacz na początku był świetny do masowania szczeniorkowej sierści, a teraz jest super zabawą :D

      Usuń
  4. U nas lęków było sporo. Co ciekawe, Bona od niedawna boi się właśnie ciężarówek i autobusów, które wcześniej nie stanowiły dla niej żadnego problemu. Nie wiem, co jej się znowu pomieszało w tym małym orzeszku. Czeka nas więc nowa praca nad oswajaniem wielkich ciężarowych potworów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tez był taki powrót, wielkie bum po ogromnej burzy jakiś czas temu. Taki strach trwał przez kilka dni, ale przeszedł samoistnie.

      Usuń
  5. Fajny wpis:) Ogi miał kilka lęków, z którymi udało nam się uporać. Jak to szczeniaczek bał się różnych nowych rzeczy. Miał stracha przy włączonym odkurzaczu, przy dźwiękach syren karetek czy gdy mijaliśmy tramwaje. Ale aktualnie nic mi nie przychodzi do głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawa przed nieznanym przy szczeniaki to nic strasznego, najważniejsze to pokonać lęki i uporać się z tym zanim przejdzie w konkretną nerwicę na jakimś tle :)

      Usuń
    2. Obawa przed nieznanym przy szczeniaki to nic strasznego, najważniejsze to pokonać lęki i uporać się z tym zanim przejdzie w konkretną nerwicę na jakimś tle :)

      Usuń
  6. Najważniejsze to pracować nad swoim psem i razem dążyć do zlikwidowania najróżniejszych problemów, z którymi każdy psiarz jednak ma nieco do czynienia. Jedni mają większe problemy, inni mniejsze, ale grunt to je zwalczać. :)

    Pozdrawiamy
    Ola i Baddy!
    http://baddy-wspanialy-labrador.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cookie jest totalnym panikarzem, przy czym poza adekwatnymi brakami w socjalizacji (wychowywał się w małej wsi, więc wszystko co miejskie było mu nieznane) jest też z natury psem lękliwym (a żeby było jeszcze trudniej, jest też dość ciekawski, więc często sam pcha nos gdzie nie trzeba, a później histeryzuje, że jednak było straszno ;)). Walka z jego strachami trwa i chociaż zdecydowanej większości rzeczy przestał się już bać, to wciąż potrafi zaskoczyć, np. ostatnio przestraszył się cienia rzucanego przez gałąź :P.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój jack naprawdę od samego początku się niczego nie bała, odważna jest :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tak się cieszyłam, że mój pies niczego się nie boi. Do czasu... teraz burza, strzały i syk autobusów to rzeczy, które bardzo go paralizują.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny post! A co do lęków to są nam bardzo bliskie i długo z nimi walczyłyśmy, a dalej nie jest idealnie. Hodowla z której była Abi także znajdowała się z dala od miasta i po przyjeździe do nas przejście ulicą nie było możliwe, bo każdy samochód ją paraliżował (a o przejściu się miastem nawet nie marzyłam), worki, nowe odgłosy, biegacze ubrani na czarno, wózki i kontenery na śmieci to byli najwięksi wrogowie (a kontener tak jak w przypadku Te dalej nim jest). Dodatkowo podczas spacerów po ciemku przerażały ją rzeczy, które mijała codziennie jak krzewy czy lampki ogrodowe ;) Poczyniłyśmy milowy krok, ale raz za czas zdarza się, że coś ją wystraszy (wczoraj był to nowo postawiony znak drogowy...), ale teraz jestem w stanie wybić ją z tego stanu i podejść, żeby powąchała strasznego w jej mniemaniu potwora :) Lęki to temat rzeka, może też naskrobię coś na ten temat :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam chyba podobny problem z moim Tofikiem. Wprawdzie to dopiero maluch,bo 3 miesiące a ja mam go 3 dzień ale wychodzenie wieczorem to jakaś zmora.W dzień boi się ciężarówek,karetek,trzęsie się jak galareta.Na śmietnik też dziwnie reaguje,obawia się każdej zbliżającej osoby.Ale w dzień jestem sobie w stanie z tym jakoś poradzić.Ale gdy mamy wyjść wieczorem po kolacji się załatwić ,to jakiś koszmar.. Jak sobie z tym poradziłaś? Będę wdzięczna za wszelkie informacje. Dziekuje z góry

      Usuń
  11. Lęki... Sonia miała lęk przed psami przez co utrwaliło jej się z wyskakiwaniem do nich. Oj długa praca i do dzisiaj jej nie ufam w tej kwestii. Czasem się czegoś wystraszy, mimo że mijamy to czasem codziennie. A raz stanie i zaczyna burczeć, ale podchodzę do tego czegoś, pokazuje, dotykam i zaraz idziemy jakby nigdy nic. Za to nowości traktuje, jakby to od zawsze tam było.

    Gandi ma właśnie bardzo okrojone patrzenie. Czyli chodziliśmy na spacer i ok, raz szliśmy i stał pojemnik ze śmieciami, trzeba oburczeć. Sąsiad wystawił worek z śmieciami, ściemniło się i hellloł trzeba szczekać, bo intruza widzę. Musiałam wziąć go na spacer pokazać worek, a on po chwilowym obwąchaniu poszedł dalej. Wróciłam go, że ma się dobrze zaznajomić z wrogiem a on patrzył? co jest przez to tylko worek, Pańcia weź się w garść. kiedyś w nocy wystraszył się tira (ja też) i później nigdy nie siadał tyłem do ulicy. Ale dwa spacery, garść parówek i pszepraszam, czy to ja się bałem tego malusiego tirunia, jaa?

    Ciap nowe rzeczy z rezerwą traktuje, ale trzeba dać mu wszystko obwąchać i jest dobrze. Choć kiedyś przeraził się folii na wietrze, a był spuszczony z smyczy i musiał TO minąć, aby przyjść do mnie. No i pojawił się problem. Boi się piszczałek i odkurzaczy, ale to w przeszłości poważnie się ich wystraszył. Piszczałkami nie bawi się, a odkurzacza omija i czeka aż skończą się porządki.

    Jednak lęki są bardzo trudne w codziennym życiu. A ich odwrażliwianie to żmudna i czasochłonna praca, nie zawsze kończąca się sukcesem. Jednak wielkie brawa, że walczycie i macie tego efekty!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam, mam duży problem z lękiem psa przed klatką schodową i windą, a dokładniej przed ludźmi i psami napotkanymi na klatce i w windzie.
    Pies jest adoptowany w wieku 5 miesięcy, nie był socjalizowany, żył na odludziu. 6-7 miesiąc reagował spokojnie na klatce i w windzie, nawet jeździł spokojnie z innymi ludźmi i pieskami w windzie. W ósmym miesiącu razem z dojrzewaniem płciowym odbiło mu. Zaczął histeryzować na klatce jak tylko czuje zapach innego psa, rzuca się agresywnie na ludzi i inne psy przy windzie i na klatce schodowej. Teraz ma 11 miesięcy, od 3ch miesięcy pracujemy pod nadzorem trenera, ale nie ma żadnych wyników.
    Metoda taka, że pies dostaje jedzenie tylko z ręki i tylko na spacerze podczas treningów za wykonanie zadań, plus część karmy dostaje za dobre zachowania jako nagroda. Trener radzi aby jak pojawia się na klatce pies lub człowiek karmić mojego psa. Problem polega na tym, że on ma lepszy nos i słuch i wcześniej ode mnie wie, że ktoś się zbliża, więc wpada w histerię i gryzie rękę z karmą.
    Jestem sfrustrowana i kompletnie nie wiem co robić. Przez 15 lat miałam wcześniej psa i nigdy nie wyobrażałam, że mogą być aż takie problemy z zachowaniem.
    Wszyscy sąsiedzi już wiedzą, że ten pies jest agresywny... A on ma takie histerii tylko na klatce schodowej!

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zostawisz komentarz, będzie nam bardzo miło :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-), AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena