14 marca 2015

Wyzwanie pies - podsumowanie pierwszego miesiąca

Trzy tygodnie temu pisałam o wyzwaniu jakiego podjęliśmy się po zachęcie na blogu Natalii.
Naszym celem jest olewanie ludzi oraz komenda "zostań". Podnieśliśmy poprzeczkę, chociaż o tym nie pisałam, to postanowiłam także ograniczyć Terrorkowe gryzienie po rękach. 


Zacznę może od kajania się, a nie przechwałek. Otóż kompletnie nie ruszyliśmy jeszcze z zostawaniem :( Nie wiem sama dlaczego, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. 
Natomiast jeśli chodzi o lepsze strony wyzwaniowego medalu to próba olewania obcych.
Zaczęliśmy trochę za szybko i chaotycznie, w zbyt dużym rozproszeniu. Ludzi przechodzących obok nas cała masa, ja niezdecydowana co pies właściwie ma robić w takiej sytuacji. Początkowo miał patrzeć na mnie, widząc na horyzoncie "człowieków", w efekcie wyglądało to tak, że patrzył kiedy się nacmokałam, naciumciałąm i powiedziałam przynajmniej raz "masz". To działa u nas praktycznie zawsze :D. 
No, ale nie tak to miało przecież wyglądać, że pies patrzy jak mu się chce, a jak w zasięgu wzroku pojawia się dziecko/pies to człek na drugim końcu smyczy przestaje istnieć. Musiałam zrobić sobie plan działania, bo coś szwankowało. Zaczęłam jeszcze raz, od niskiego progu. Najpierw wyszliśmy pod blok, który jest ogrodzony więc, w najgorszym wypadku Terror mógł podbiec do barierek i pomerdać ogonem :-)
 No i tak na początku było, tym bardziej, że po naszej stronie nie ogranicza go smycz. Powoli, małymi kroczkami wypracowaliśmy strategię - w zasięgu wzroku pojawia się człowiek - Terror podchodzi do mnie i siada = smakołyk. 



[ też chciałam mieć zdjęcie, więc wcisnęłam swój palec na obiektyw, a co! :) ]



To załapał bardzo szybko - a ja dodatkowo odkryłam, że komenda "siad"/lub jakaś inna zastępcza jest bardzo dobra przy wielu niepożądanych zachowaniach. ( Metoda podana w książce Jacka Gałuszki "Aria Nie!") U nas sprawdza się np. w momencie jak Terror załatwi swoje potrzeby i nagle dostaje głupawki pospolitej co objawia się zawrotnym bieganiem w kółko i próbami skakania na mnie, a także podgryzania mnie...w tyłek! Wtedy "siad" bardzo nam pomaga się wyciszyć. No ale przecież nie o tym mowa miała być! Wracamy więc do olewania. 
Następnie w chwili gdy widziałam ludzi odwracałam się, a Terror musiał podejść przodem do mnie i patrzeć na mnie, a nie na dwunożnych :-)
To też przyszło mu bez trudu. Następnym punktem jest trening po drugiej stronie ogrodzenia. Zaczniemy od przystawania i siadania, ale będę starała się dobrnąć do początkowego założenia, czyli nie przerywamy drogi, a pies na mnie patrzy. Ostatnim podpunktem będzie to samo, z tym że Terror będzie bez smyczy. Obawiam się, czy zdążymy z ostatnim podpunktem w czasie jaki przeznaczyliśmy na wyzwanie, ale już droga na smyczy bez obskakiwania obcych będzie tak dużym sukcesem, że uznam swoje wyzwanie za wykonane :-) 
Przejdźmy więc do gryzienia rąk. Terror robi to tylko w sumie na łóżku, więc zadanie jest uproszczone bo stosujemy karę negatywną,ujemną (P-). Czyli w skrócie odbieramy psu coś, co według niego jest godne pożądania. W tym wypadku jest to przebywanie na łóżku i kontakt z nami. Przedtem jednak stosujemy ostrzeżenie (np. "nie gryź" "nie wolno") jak skutkuje to nagroda :-) A jak nie to fora ze dwora! (z łóżka :D ) Zwykle trzeba go zwalić jakieś trzy razy, żeby pojął, że zrzucenie z kanapy to nie zabawa i nie oczekujemy od psa, że zaraz znów wskoczy i podniecony do granic możliwości powróci do gryzenia. Następuje tzw foch i zazwyczaj T. idzie sobie do klatki. Pewnie musi przemyśleć co zrobił nie tak :-D (to żart! :) )



To na tyle :)

Tymczasem idziemy na spacer do lasu, pobłocić się nieco :-) Pogoda straszna, aż nie mam ochoty nigdzie wyłazić, ale ... chciałaś psa to masz! :)





2 komentarze:

  1. Gratuluję postępów, na pewno wszystko powoli wypracujecie :) nam też zwykłe komendy często pomagają

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny psiak, wierzę, że uda Wam się osiągnąć wszystkie wytyczone przez Ciebie cele. Bardzo lubię czytać takie posty, ponieważ od niedawna sama jestem właścicielką małego szczeniaczka, którego przygarnęłam ze schroniska. W zeszłym tygodniu po raz pierwszy odwiedziliśmy salon urody dla psów, w którym o sierść Dagi zatroszczył się wyfalifikowany groomer, czyli certyfikowany psi fryzjer.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli zostawisz komentarz, będzie nam bardzo miło :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-), AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena