20 lipca 2015

Gadżeciakowe szelki - recenzja!






" Gdzie kupiłaś takie super szelki?" - Pytają. Już odpowiadam - U Gadżeciaków!

Dzisiaj chciałabym przybliżyć Wam trochę szelki, które kupiłam jakiś czas temu w firmie Gadżeciaki. Jako, że pytacie o nie dość często, postanowiłam trochę o nich napisać :)



Trochę o Gadżeciakach :

Marka istnieje na rynku od 2008 roku. Wszystkie akcesoria robione są na zamówienie. W kolekcji można znaleźć m.in. smycze, szelki, obroże, naklejki, haftowane torby czy grawerowane adresówki.
Część z oferowanych rzeczy, można znaleźć w wariantach rasowych, jak na przykład obroże z napisem beagle.


zdjęcie pochodzi z : http://dogcraft.pl



Są też specjalne oferty dla hodowców, gdzie zamówić można szczenięcą wyprawkę opatrzoną imieniem hodowlanym, nazwą hodowli, czy innym, wybranym tekstem lub grafiką. 

zdjęcie pochodzi z: dogcraft.pl



To co wyróżnia markę, to dbałość o szczegóły i różnorodność.
W ofercie możecie znaleźć gotowe produkty (również okazjonalne np. na Haloween, lub Gwiazdkę), a także samodzielnie je zaprojektować. Do wyboru są: obroże na klips, półzaciski, martingale, smycze proste, przepinane, szelki guardy, norweskie, a także startówki - czyli smycz i obroża w jednym. Każda z tych rzeczy może być dowolnie spersonalizowana, druk, haft z imieniem, numerem telefonu i ogromny wybór podszyć, kolorów, tasiemek. Wszystko zrobione od początku do końca według własnego pomysłu. Jednym słowem : RAJ!!


O naszych szelkach słów kilka...




Do tej pory nie zaopatrzałam maniakalnie Terrora w pierdyliard akcesoriów spacerowych. Mamy raptem dwie pary szelek, dwie obroże, dwie smycze, dwie linki (8 i 10m) i jedną chustę.
Dopiero od niedawna planuję zakup kolejnej pary szelek.


Wybrałam krój norweski (flyballowy) - Czyli taki, w którym pasek na przedpiersiu, jest umocowany tak, by naciskał na klatkę piersiową, a nie szyję psa. Dodatkowo posiadają one rączkę nad grzbietem, która ułatwia złapanie psa.

Taśma podkładowa jest koloru zielonego - (A15) - drugim materiałem jest alkantara w kolorze niebieskim (A10). Wybrałam ten materiał ze względu na jego wytrzymałość i łatwe czyszczenie. 
Dużym plusem jest to, że nie doczepia się do niego sierść i jest bardzo mięciutka. Przez to nawet mokra - nie obciera psa! 






Próbowaliśmy jej w różnych warunkach - zarówno przy długich górskich wędrówkach, w kąpieli nad jeziorem, rzeką, a także na błotnistych sadzawkach, kałużach. Panierowanie w piasku też było elementem testowym :-)
Niezmiernie cieszy mnie fakt, że po mokrym spacerze (czy to wodowanie, czy zwykły deszcz) szelki nie farbują - Terror pozostał takiego samego koloru, jak przy wyjściu z domu :)
Brud co prawda przywiera łatwo, ale równie łatwo daje się sprać,  ja używam pralki (30-40*C).
Z ciekawości sprawdziłam jednak pranie ręczne - proszek wcierany gąbeczką.
I wiecie co? Ano nic. Bo szelki w żaden sposób nie zmechaciły się, ani nie straciły na swoim wyglądzie!


Plusem jest, możliwość doszycia kółeczka na adresówkę - choć można spokojnie zamontować ją na kółeczku, na smycz :-) Ale jak dla mnie fajny gadżet!





Kolejnym plusem jest zatrzask - Przyszyty jest w taki sposób, że nie dotyka on skóry psa.
To dla mnie ważne, bo muszę przyznać, że przy poprzednich szelkach nie raz zdarzyło mi się "przyciąć" troszkę sierści, czy skóry. 
A tutaj - no choćbym chciała - krzywda się psu nie stanie! :)


Minusy?
Poza tym, że trochę długo schną, to nie stwierdzono! 


Jedyną rzeczą jakiej żałuję, to że wybrałam tak jasny haft. Przez to nie widać go z daleka, tak jak chciałam. Ale cóż... Przy następnym zamówieniu, nie pominę tego faktu. Także przestroga dla potencjalnych klientów - Jeśli chcecie, żeby Wasz hatf rzucał się w oczy absolutnie nie wybierajcie takiego, który jest w podobnym kolorze do alkantary (lub innego materiału, który wybierzecie :D )



Podsumowując - Szelki sprawdzają się u nas znakomicie! Przez kilka miesięcy intensywnego użytkowania mają jedynie maciupką dziurkę w alkantarze - bez dokładnego przyglądania absolutnie nie widoczną. Zahaczona o jakieś chaszcze, przez które się przedzieraliśmy :-)
Z całego serca polecam - tym którzy jeszcze nie mają! :-)

Zamówienia można kierować na fb - KLIK!  
a więcej info na stronie : http://dogcraft.pl/







Read More

11 lipca 2015

Burza, burza i po burzy!

Jak zapewne wiecie przez Polskę przeszła niedawno fala ulew, wichur i burzy.

Najgorszą sytuację miała Wielkopolska, Mazowsze i Śląsk.
Blisko nas zginął mężczyzna, w aucie przygniecionym przez drzewo.

Ja obudziłam się po 4, przylazł do mnie Terror i zaczął dziwnie się zachowywać. Lekko trząść, kręcić w miejscu, po chwili podchodząc do zasłon i natychmiast uciekając z powrotem do nas na łóżko.
Poszłam sprawdzić co się dzieje, ale prócz chmur nic mnie nie zaniepokoiło. Zdążyłam zabrać pranie z balkonu i zerwał się ogromny wiatr. Dosłownie wichura! Z obawy o szyby balkonowe, nie zdążyłam ściągnąć pierdyliarda kwiatków, które mam na balkonie. Więc stałam z Terrorem w oknie i z bólem serca obserwowałam, jak moje ukochane goździki łamią się pod wpływem silnego wiatru, jak kochane brateczki i stokrotki latają bezwładnie, jak przewraca się cudowna hortensja. A gdy miotało po całym balkonie surfiniami, miałam łzy w oczach! Na szczęście większość kwiatów pomimo ostrego wytarmoszenia, udało się uratować :-)
Dochodziła pora naszego wyjścia na siusiu, ale Terror zakopał się w pościeli i stanowczo odmówił wyjścia na dwór. Nic dziwnego, nad naszym miasteczkiem szalała potężna burza, przeplatana grzmotami, a wiatr niczym huragan powodował, że dorośli mężczyźni idący do pracy, chwiali się jakby szli po kilku głębszych. Ogromnie im wtedy współczułam, bo ja bałam się uchylić balkon by ratować kwiaty, a co dopiero wyściubiać nos z domu!

Kilka razy przeszliśmy już burzę, ale nigdy Terror nie zachowywał się w ten sposób. Fakt, żadna nie była tak mocna, jak wczorajsza, ale to nie zmienia faktu, że moje psisko dorobiło się lęku, z którym będziemy musieli sobie poradzić. Po tej burzy zauważyłam, że boi się nagłych dźwięków, znów zaczął kulić ogon, gdy przejeżdża koło nas ciężarówka, lub mknie szybko auto.
Taki lęk siedział w nim przez te kilka dni , ale wszystko wróciło do normy. 
Czy Wasze psiaki też mają lęk przed burzą? Jak sobie z tym radzicie??

Popołudniu poszliśmy na spacer, pooglądać jak wygląda nasz pobliski las..
Wzięłam telefon i porobiłam parę fotek, przepraszaaam! ale są średniawe, bo padało i Te szarpał mnie troszkę na smyczy przez co ustać nie mogłam:-)

niuchanie



wdrapałem się na drzewo! Nie sam, z pomocą :-)



Grób nieznanego żołnierza, w środku lasu :((


matka daj żarło! :)



Sam wlazłem!


taa to przewrócone drzewo, yyy a raczej ziemia z korzeniami. Przód niestety niewidoczny, bo straszny tam gąszcz i bagno :-)



Read More

4 lipca 2015

Króciutka relacja z wypadu nad Wisłę:)






Wróciliśmy po kilku godzinach harców i zabaw w wodzie.
Tym razem obyło się bez strat materialnych, za to straciłam psa!
Taaa... Mój pies po raz pierwszy w życiu od 5 godzin odsypia wodowanie! Padł jak tylko wsiedliśmy do auta. A w domu ruszał się, tylko zmieniając pozycję do spania. Oprócz tego olał żarcie, a gdy ostentacyjnie hałasowałam chipsami, przewrócił się na drugi bok. (Normalnie chipsy to jego absolutny must have, siedzę a może mi coś spadnie :D )
Przy okazji szarpak z Maxi Zoo Polska​,o który pisałam na blogu przy poście o paczce z tegoż sklepu sprawdził się dziś ZNAKOMICIE! Nie tonie, genialnie łapie się w pysku podczas pływania i schnie bardzo szybko!
Okej koniec reklamy.
 Chciałam napisać co jeszcze mnie spotkało. Otóż wyobraźcie sobie, że ucząc Te skakania do wody podeszło do mnie dwóch młodych chłopców, na oko jakieś 9-12lat. Oczami wyobraźni już widziałam te oślizgłe ręce, targające mego psa ku jego uciesze, a tu chłopcy podeszli (za nimi w tle błąkał się tata) i uwaga! ZAPYTALI!!! "Dzień dobry, czy możemy pogłaskać pani pieska?"
WOW, szacun rodzicom, za dobre wychowanie, którego ostatnimi czasy tak brakuje wśród dzieci ( i niestety dorosłych) .
Bo żeby nie było tak kolorowo to pan z małym 4letnim dzieckiem podlazł do nas i bez ceregieli zaczął tarmosić mojego piesa, nie zapytując uprzednio czy wolno... Bardzooo dobry przykład daje dziecku nie ma co...
Tak jak pisałam na początku strat materialnych nie ma, ale na zdrowiu by się coś znalazło.
Te ma na krtani kleszcza, musiał się wbić bardzo szybko bo na 100000% przed wyjazdem go nie było, a zauważyłam po jakieś godzinie przebywania nad Wisłą. Żeby nie było za wesoło, rozdrapał go więc nie wiem ile go tam zostało. Rano w świetle dziennym muszę to przejrzeć. No i dodam jeszcze do tego siebie - przewiało mi ucho oraz spaliłam się tak bardzo, że nie mogę oprzeć pleców a przesunięcie tyłkiem kończy się ku*%*#( i innymi wyrazami w podobnym stylu.
Okej, kończę bo rozpisałam się strasznie :D
Na koniec pochwalę się jeszcze, że jutro jedziemy do Czech, nad jezioro Terlicko :-) Żadna to dla nas nowość, każdego roku jeździmy tam śmigać na deskach windsurfingowych oraz nartach wodnych, ale Te jeszcze tam nie był, dlatego jestem podekscytowana. Ciekawe czy będzie umiał ustać na desce! :D
Dobranoc! 





ukradłem parówki! :)

Read More

2 lipca 2015

Mój pies mnie denerwuje! - Czyli jak nie dać się sprowokować.






" Że pies to najlepszy przyjaciel mówili, że wspólne życie to sielanka mówili. " A jednak często rzeczywistość jest zgoła inna od tej, którą wyobrażaliśmy sobie przy wspólnym bycie. 


 Jak wszyscy wiemy, życie z psem to nie tylko przytulasy, całusy i miłe życie, usłane różami. Nie. W większości czasu to ciężka praca, nad wypracowaniem prawidłowej psychiki, na utrzymaniu prawidłowej, wspólnej egzystencji, na ćwiczeniu zarówno psich emocji i zachowań, ale też (i przede wszystkim) na ćwiczeniu SIEBIE.
Nie wiem jak Wam, ale mi zdarza się, że zachowanie mojego psa doprowadza mnie do białej gorączki. W duchu powtarzam wtedy sobie "Nie denerwuj się", "Nie wyładowuj złości na Te", "Bądź spokojna" przeplatane liczeniem w głowie do dziesięciu... stu.. do miliona, Wdech, wydech, wdech. "Bądź oazą spokoju!"


No dobra to teraz o tym, co mnie tak strasznie denerwuje, oraz jak staram się z tym walczyć.








Ciężko mi właściwie stwierdzić, kiedy to się zaczęło. Na pewno nie gryzł smyczy od wczesnego szczenięctwa. Gryzienie znacznie nasila się przy próbie wspólnego biegnięcia (dodatkowo podgryzanie w tyłek/łydki/uda) lub przy bieganiu, przy rowerze. Tak jakby zwiększona prędkość powodowała, że chce wyrwać się ze swojej uprzęży. Przez gryzienie Terrora swojego żywota zakończyły już trzy smycze (z czego jedną, od Gadżeciaków, udało mi się na powrót zeszyć <wow> ) Swobodnie zwisająca linka długości 10m, też nie wygląda najlepiej. O dziwo, kiedy idziemy na dłuższe spacery takie zachowanie mija po paru kilometrach. Pierwszym moim krokiem było zniechęcenie psa do brania smyczy do pyska, przez wtarcie w nią trochę pieprzu. Psy nie cierpią jego zapachu, jednakże Terror potwierdza regułę - jemu pieprz nie straszny! :) Powąchał, kichnął, prychnął po czym z zadowoleniem smycz powędrowała na swoje miejsce - do pyska. W obliczu takiej zniewagi, mojej ciężkiej pracy, musiałam podjąć inne kroki.
Groźne spojrzenia i miny nie pomogły, więc staram się przekierować uwagę psa ze smyczy, na coś innego, ciekawszego. Poprzedzam to komendą "puść" lub "nie rusz".  Wtedy przydają mi się różnego rodzaju zabawki oraz smaczki za prawidłowe wykonanie komendy.
Czasem zdarza się, że nie zabieram ze sobą smaków ani zabawek (poranne siusiu), wtedy z powodzeniem wykorzystuję gałązki, lub cienkie patyki. Mając Te na uwięzi, mam pewność, że nic mu się od takiego badylka nie stanie, a on ma zajęty pysk, więc nie ma ochoty na smycz.










Ten problem opisywałam już przy okazji ostatnich postów. Dla przypomnienia powiem jednak, że tu popełniliśmy ogromny błąd, bawiąc się z Te i nakręcając go na nasze ręce.
Później przestało jednak być już tak śmiesznie, a "zabawa" zaszła o kilka kroków za daleko. Próbowaliśmy wielu sposobów: piszczenia (udawanie, że boli), jasnej i krótkiej komendy "Nie", która działała na chwilę, czy ignorowania, które nie sprawdziło się zupełnie. Jak więc daje sobie radę z zębami Te?
Mam w zanadrzu gryzaki, które podaję, gdy zaczyna się robić dziko (szczególnie wieczorem, ale o tym w "trybie wieczornej głupawki". Czasem jednak i to na niewiele się zdaje, bo to małe, wstrętne, białe psisko <3 bierze sobie za cel nasze ręce, nogi czy aktualnie ruszającą się część ciała - wtedy przechodzimy do kroku ostatecznego: izolacji. O której pisałam więcej przy ostatnich postach.
















Memłanie przecież jest spoko. Męczy psa i w ogóle wprowadza go w stan uspokojenia.
Gorzej jeśli przeżuwanymi przedmiotami są moje poduszki, pościel czy ubrania.
I najlepsze, Te nigdy nie niszczy jak nie ma nas w domu, zawsze któreś z nas jest "na stanie", ale nie ma w danej chwili czasu zajmować się psem. W dorobku Te znalazły się już dwa rożki poduszek, dwie moje bluzki (w tym jednej zupełnie nowej z metką!), stringi, niezliczona ilość skarpet, dziury w mojej ulubionej pościeli, zabawki i pluszaki (ale tego nie wliczam w straty, bo to rzeczy, które są kupowane stricte dla niego ) 
Nie będę chować wszystkich przedmiotów przed nim, staram się mieć na niego oko. Jak aktualnie coś robię, a za długo jest cicho/ psa nie ma w zasięgu mojego wzroku/jest za długo sam na balkonie to oprócz czarnowidztwa w postaci "nie mam połowy garderoby" "mój pies zjadł trujący kwiat/użądliła go pszczoła" w panice zaczynam go szukać :-)
Co ciekawe często jak Te ma do wyboru gryzak lub poduszkę, wybierze to drugie. Czemu? Sama nie wiem. Może lubi memłać miękkie rzeczy?
Gryzaków w naszym domu nie brakuje, różnego rodzaju: wędzone, prasowane, naturalne, żwacze - od wyboru do koloru. Na szczęście memłanie NASZYCH rzeczy nie jest nader częstym zjawiskiem, więc nie panikuję!

















Niestety jak jesteśmy w domu, a Te aktualnie się nudzi to postanawia wkurzać nas np.podkradaniem, wszystkiego co jest w zasięgu pyska, z dolnych półek, a także wiele innych atrakcji. Wiem, że robi to, abyśmy zwrócili naszą uwagę na niego, nie ważne czy zaczniemy się bawić, czy będziemy strofować. Ważne, że ON jest w CENTRUM UWAGI :D
Czasem, a raczej często to jest męczące, szczególnie w momentach, gdy chcemy już iść spać, a temu nagle się włącza tryb głupawki i biega po nas (Te waży 8kg i bywa to bolesne przeżycie, a nie chcę myśleć co by było jakby ważył 30 :D ) szczeka, warczy (zachęcając do zabawy), a komenda uspokajająca nie działa. Trzeba izolacji w pokoju obok. Pierwsza próba nie przynosi rezultatów, więc izolacja po raz drugi, który też raczej nie pomaga, później trzeci - oho, coś zaczyna świtać w tym niemądrym łebku. I kończy się na tym trzecim, ostatecznie czwartym razie. Te nierzadko zasypia w drugim pokoju, tak żeby się wyciszyć. Możecie sobie wyobrazić poziom mojej frustracji, bo codziennie jest tak samo. Codziennie wieczorem wynoszę Terrora mówiąc "kara", później otwieram drzwi i tak kilka razy. W duchu powtarzam sobie, że w końcu musi do niego dotrzeć, że każde wieczorne głupawki kończą się w ten sposób, więc jeśli chce się być z człowiekami, to trzeba na wieczór wyciszyć swój mózg.
Idzie to bardzo opornie, ale staram się nie poddawać.













Zamiłowanie Terrora do skarpet opisywałam już w zakładce "kim jesteśmy" (dawniej. "o nas")
W zasadzie nie mam pojęcia skąd takie uwielbienie. Może to fetysz? :D Nie ważne czy czyste, czy ubłocone, śmierdzące 14 godzinną pracą. Nie. Każde są super, hiper, extra! Dopóki było to podbieranie ich sprzed kosza na pranie (taaa, jesteśmy leniwi i ciuchy do kosza trafiają dopiero jak koło niego zrobi się nie mała sterta :D ) to nie było uciążliwe, nawet trochę zabawne takie tuptanie ze swoją zdobyczą. Zabawne było również, jak niuchał w brudach, ZAWSZE znajdując w całej stercie, tę upragnioną parę skarpet. Jednak jego fascynacja stała się już małym obłędem. Nauczył się wyciągać je z kosza na pranie (przez dziurki), doskonale wie już gdzie jest moja szuflada na bieliznę a to raczej taki kosz, więc bez problemu, jak szafa jest otwarta, wkłada tam dzioba i wyciąga co zechce. Ba! Zrobił się tak bezczelny, że w chwili gdy zakładamy skarpety na stopy to próbuje je nam ściągnąć, a nawet goni chwilę za nami jak idziemy. To już przestaje być zabawne, a pomysłu na walkę z tym nie mam kompletnie. Więc jeśli ktoś ma jakieś rady, to będę bardzo wdzięczna!



A czym denerwują Was, Wasze psiaki i jak sobie z tym radzicie? :) 


Ps. Już prawie 10tys. wejść na bloga! Łał! Dzięki! Cieszę się, że mam dla kogo pisać! :) 

Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Życie z Jack Russellem, Psi blog o Jack Russell Terrorze :-), AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena